niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 1

"[...] najciemniej jest tuż przed wschodem słońca."
Autor Nieznany


Obudziła się w miękkim łóżku, otoczona najróżniejszymi poduszkami.  Otworzyła powoli oczy, rozglądając się z pełnym zaciekawieniem, dookoła siebie.
Znajdowała się w sporych rozmiarów pokoju, pomalowanym czerwona farbą. Przed nią znajdowało się duże lustro, pokrywające większość ściany, ozdobione złotą ramą.  Obok niego stała ogromna, czarna szafa, wypełniona aż po brzegi ubraniami.  Natomiast drewniana podłoga wyłożona była puszystym dywanem. Dziewczyna spojrzała w górę, i ujrzała ciemny baldachim.
Teraz musiała chwilę pomyśleć. Pomieszczenie w którym się obecnie znajdowała, było jej zupełnie nieznane. Wręcz dziwiła ją,  jej obecność tutaj. Co więcej- nic nie pamiętała, jakby ktoś wymazał jej wspomnienia z wczorajszego dnia.
- Czyżbym za dużo wypiła? A może....- powiedziała do siebie, szybko patrząc pod ciepłą kołdrę.- Ufff... Ubrania są na swoim miejscu.

Nagle dziewczyna usłyszała kroki dochodzące z innego pokoju. Parę sekund później, bez żadnego pukania, do pomieszczenia wszedł jakiś obcy mężczyzna. Był bardzo wysoki, miał długie, czerwone włosy, a ubrany był w  czarny, dobrze dopasowany, garnitur. Do tego, jego głowę ozdabiał czarny cylinder.
Kobieta raptownie wstała z łóżka, zahaczając przy tym nogą o mały stolik nocny, znajdujący się obok niej. Głośno syknęła z bólu, łapiąc się za zranione miejsce. Rana powstała przez uderzenie, dziwnym trafem, zniknęła. Prawie od razu.
- Co się dzieje? – zapytała dziewczyna, patrząc ze zdziwieniem na swoją nogę.- Jak to możliwe....
- Oh to nic takiego. Z pewnością się do tego przyzwyczaisz .- powiedział nieznajomy, a jego ciemne jak noc oczy, zaiskrzyły jasnymi światełkami. Wyglądały zupełnie jak gwiazdy, na bezchmurnym, wieczornym niebie.
- Kim ty jesteś?!
- Ach, no tak, gdzie moje maniery. Mam na imię Lucyfer, milady.- powiedział, kłaniając się przed dziewczyną i zdejmując kapelusz. Z jego czerwonych włosów wystawały ciemne, małe rogi.
- Lucyfer?- zapytała kobieta, patrząc ze zdziwieniem na mężczyznę. To nie było możliwe... On był...- Diabłem... Jesteś diabłem, prawda?
- Owszem kochanie, pierwszym wśród Upadłych.- powiedział, uśmiechając się do dziewczyny i odsłaniając przy tym swoje dwa małe i idealnie białe kły.
- Ale co robisz na Ziemi?
- Na Ziemi? Kochanie, ty chyba nie zdajesz sobie sprawy gdzie się obecnie znajdujesz. Jesteśmy w Piekle.
Na to słowa, dziewczyna otworzyła szerzej oczy. W Piekle?  Pomyślała, błędnie wodząc wzrokiem po pokoju.
- Czyli to oznacza, że umarłam?- zapytała, nadal nie patrząc na diabła.
- Najwyraźniej, tak. Ubierz się w coś ładnego, to ci o tym opowiem. Czekam w kuchni.- odpowiedział Lucyfer, po czym wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Dziewczyna została sama, ze swoimi myślami. A ich w tej chwili, było aż nad to.  Usilnie starała sobie przypomnieć, co działo się wczorajszego dnia, co poszło nie tak. Czy wykonywała kolejne zlecenie? Czy ktoś jej w tym przeszkodził? Na te pytania nie mogła sobie odpowiedzieć. Ale z drugiej strony, nie mogła znieść tej niewiedzy, tej niepewności, która narastała z każdą minutą, coraz bardziej.
W końcu, kobieta podeszła do szafy, w celu wybrania jakiegoś dobrego ubrania- w końcu taka była prośba diabła. Kiedy otworzyła drzwi garderoby, zdziwienie jakie przeżyła wcześniej, jeszcze bardziej urosło. Przed nią widniała szafa, przepełniona wręcz po brzegi, najdroższymi i najbardziej ekskluzywnymi ubraniami, jakie dziewczyna kiedykolwiek mogła ujrzeć na oczy. Większość z nich była w ciemnej tonacji, a zdecydowanie przeważały rzeczy czerwone i czarne. Wreszcie jej uwagę przykuła krótka, czarna sukienka na ramiączka, z odkrytymi plecami. Miała w sobie i prostotę, i elegancję. Do niej dobrała granatowe koturny, na pasek.
Dziewczyna podeszła do lustra, uważnie przyglądając się swojemu odbiciu. Ujrzała wysoką kobietę, o bardzo szczupłej sylwetce, którą większość osób uznała by za wręcz za wychudłą. Jej długie, czarne włosy, opadały swobodnie na bladą, smukłą twarz, której głównym atutem były wystające kości policzkowe. No i oczywiście oczy. Ta tajemnicza zieleń, przypominająca las po deszczu, idealnie współgrała z jej mrocznym typem urody. Aby jeszcze bardziej podkreślić ten kolor, zawsze nakładała na powieki ciemny makijaż.
Dziewczyna nie była brzydka, można by się wręcz pokusić o stwierdzenie, że tak ładnych twarzy nie spotyka się na co dzień. Jednakże jej aż chorobliwa szczupłość nadawała wrażenie ciągłego zmęczenia i braku siły. Oczywiście nie ma bardziej mylnego przypuszczenia. Ta drobna osóbka bez najmniejszego problemu pokonywała, dwa razy cięższego od siebie, mężczyznę. Ale mimo to  lubiła te bezmyślne stereotypy, bo wyjątkowo ułatwiały jej zabicie ofiary. Któż w końcu osądził by tak markotną dziewczynę o taką siłę? Nikt. I to sprawiło że stała się najlepsza.

Kobieta w końcu odeszła od lustra i wyszła z pokoju, zmierzając w stronę kuchni.
Na jednym z obracanych stołków siedział Lucyfer, bawiąc się owocami. Żonglował nimi, podrzucał je i robił z nimi wszystko co się tylko dało . Zupełnie jak nieświadome niczego, dziecko.
Nagle jednak odłożył wszystko na blat obok niego, i raptownie obrócił się w stronę dziewczyny. Spojrzał na całe jej ciało, przewiercając ją wzrokiem, od góry do dołu.
- A więc o czym chciałeś ze mną porozmawiać?- zapytała się w końcu, starając  jakoś wyrwać diabła z transu w jaki wpadł.
- Ach no tak. Usiądź, kochanie. To długa i nieco skomplikowana historia.- odpowiedział wskazując krzesło na przeciwko siebie. Dziewczyna posłusznie zajęła miejsce i wlepiła zniecierpliwiony wzrok w oczy Lucyfera. Ten jeszcze chwilę pomyślał nad tym jak  dobrze rozpocząć swoją przemowę, aż w końcu zaczął.
- No więc jak już zapewne wiesz, umarłaś. Nie, nie pytaj mnie o przyczynę swojego zgonu, ja nie mogę ci o tym mówić. Od tego są Żniwiarze, to ich sprawa. Ale nie o tym chciałem ci powiedzieć. Chodzi mi o to, że...- przerwał, drapiąc się po głowie. Wyraźnie widać było, że nie miał pojęcia jak dobrze ująć to co miał do przekazania.- A może inaczej. O ile się nie mylę, byłaś jedną z najlepszych zabójczyni na świecie, prawda?
Dziewczyna milczała. Nie była dumna z tego co robiła, jednak nie miała wyboru. Pewne znaczące rzeczy zmusiły ją do takiego życia. Groźby oraz widmo śmierci wiszące nad nią od samego urodzenia, sprawiło że zabijała. Ofiarami byli więźniowie, osoby zupełnie bezbronne a nawet Bogu Ducha winne dzieci- wszyscy zginęli, na zlecenie Ich. Tych popaprańców. Oni grozili jej rodzinie, oni pozbawili jej rodziny. Zabrali wszystko co kiedykolwiek było dla niej w jakiś sposób ważne. Zabrali jej wolność.
Pamiętała każdą swoją ofiarę. Jej wygląd, nawet nieco charakter. Ale była jedna rzecz która każdej nocy wybudzała ją z błogiego snu. Krzyk. Krzyk mordowanej osoby, jej wyraz twarzy podczas umierania. Te ciche modlitwy i nie wysłuchane błagania- to wszystko dręczyło ją zawzięcie przez kilkanaście lat. I bała się. Bała się, że to będzie trwało dalej, przez resztę wieczności, a tego by nie wytrzymała.
- Byłam najlepsza.- odpowiedziała w końcu, patrząc niepewnie na czerwono włosego diabła.
- Oj wiem o tym, kotku. Nie miałaś ze sobą równych. Obserwowałem cię przez wiele lat. Jeżeli pamięć mnie nie myli, to zaczęłaś już w wieku dziesięciu lat.  Taka młoda, a już zabijająca z wprawą profesjonalisty. Niesamowite. Patrzyłem z boku, jak skradałaś się do swojej ofiary, jak odgrywałaś  scenkę. Oh! Cóż to było za przedstawienie, godne najlepszego aktora. Winszuję!- diabeł skinął głową, obdarzając dziewczynę zawadiackim uśmiechem. Typowy cwaniaczek. Jednak mimo tak nieciekawej cechy było w nim coś innego, przyciągającego.
- No cóż, ale potem dorosłaś, a twoje sposoby na zabicie stawały się coraz bardziej kreatywne. Czasami nawet brutalne!- kontynuował.- W zaledwie pięć lat stałaś się najlepszą zabójczynią na świecie. Sokole oko, niezawodny cel, uszy słyszące każdy, nawet najmniejszy, szelest. Zdolności godne pochwały. Znałem powody dla których zabijałaś. Sam byłem światkiem momentu w którym Ich zabito. W którym z zimną krwią pozbawiono życia Twoich ukochanych rodziców.

W tym momencie przerwał, czekając niecierpliwie na jakąkolwiek reakcje ze strony dziewczyny. A ona nic, żadnych emocji. Przez tyle lat nauczyła się skutecznie je wyłączać, doszczętnie wyrzekając się wspomnień związanych z Nimi. Wiele osób twierdziło że to system obrony, próba poradzenia sobie z faktem że Ich już nie ma, że zginęli. Ale to nie tak. Ona nie mogła się rozpraszać niepotrzebnymi myślami o tym że została sama. Miała wytyczony cel. Zabijała tak długo i tak wielu, aż w końcu będzie mogła uśpić czujność zleceniodawców. Aż w końcu będą mieli świadomość tego, że jest najlepsza i że może mieć przerwę. A wtedy ona zaatakuje. Dokona należytej zemsty na tych którzy zabrali jej wszystko. W głowie rodziło jej się wiele pomysłów na to jak by ich ukarać. Najpierw pozbawić ich rodziny. Tak, to boli najbardziej. Doprowadzając ich do skraju wytrzymałości psychicznej, zacząć działać. Czy powolne odcinanie każdego członka, jest odpowiednio bolesne? Czy to odpowiednia kara, czy dzięki temu odpokutują za wszystko co jej zrobili i za wszystkich którzy z ich zlecenia zginęli? Nie. Prawdziwe Piekło czeka ich tutaj. W Krainie Potępionego. Ładna nazwa, taka majestatyczna.
Dziewczyna otrząsnęła się z przemyśleń. Nie mogła się już zemścić. Ona nie żyła. Wszystko było stracone.
- Dobrze się czujesz?- zapytał w końcu Lucyfer, zauważając że kobieta się nie odzywa, a do tego na jej twarzy pojawiała się coraz większa wściekłość.
- Tak. Chyba tak.- odpowiedziała, przecierając mokre od potu, czoło.- Co chciałeś mi powiedzieć? Bo ja nadal nie rozumiem dlaczego tutaj jestem.
- Wiesz... Chyba wyjaśnię ci to dopiero na miejscu.
- Na miejscu?
- No wiesz. W Naszym Królestwie.





Dobrze, w końcu doczekaliście się opublikowania rozdziału 1. Bardzo cieszy mnie fakt, że wielu osobom się podobał już sam Prolog.
Muszę ostrzec, że rozdziałów nie będzę publikować co 3 dni, lecz co 5. Mam mały zapas napisanych rozdziałów i niezbyt dopisującą wenę, tak więc proszę o zrozumienie i nie naciskanie na mnie- z pewnością nie będę Was przetrrzymywała dwa tygodnie.
Następnego rozdziału możecie się spodziewać w czwartek/piątek.
Bardzo proszę o szczerą opinię na temat 1 rozdziału. 
Dziękuję.




5 komentarzy:

  1. Nie chwal dnia przed zachodem słońca, niestety w tym wypadku się bez tego nie obejdzie. Zapowiada się naprawdę obiecująco, dlatego muszę pochwalić Cię za pięknie napisany rozdział. Zaciekawiłaś mnie. Co prawda znalazłam się tu odwiedzając jednego z blogów, na którym pozostawiłaś spam, ale jak widać opłacało się. Sam pomysł wydaje się intrygujący. Rozmowa z Lucyferem... nie zazdroszczę głównej bohaterce, ale sama sobie na to zapracowała :) Niemniej jednak będę zaglądać.
    Pozdrawiam:
    Zamani.

    OdpowiedzUsuń
  2. Robi się ciekawie... nawet bardzo ciekawie :) Niesamowity rozdział i w ogóle super zaczęłaś. Zajrzyj do mnie ;)
    Pozdrawiam, Obserwatorka

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju, jeju, jeju.

    No nie wiem czemu, ale już od pierwszej wzmianki o Lucyferze zrobiło mi się gorąco. POKOCHAŁAM GOŚCIA, NO. <3
    I normalnie... No świetny początek.

    Chciałabym się znaleźć na miejscu naszej głównej bohaterki. Serio. Nie wiem czemu, ale diabły zawsze mnie fascynowały.
    *morderczy uśmiech mode on*

    No nic. Czekam na następny rozdział!

    Pozdrawiam,
    Stella.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest świetny! Opowiadanie zapowiada się ciekawie. Czekam na nn. Zapraszam do mnie po-prostu-tylko-ja.blogspot.com Weny życzę :-)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania rozdziałów. Każda opinia jest dla mnie cenna :D