"[...] najciemniej jest tuż przed wschodem słońca."
Autor Nieznany
Obudziła się w
miękkim łóżku, otoczona najróżniejszymi poduszkami. Otworzyła powoli oczy, rozglądając się z
pełnym zaciekawieniem, dookoła siebie.
Znajdowała się w
sporych rozmiarów pokoju, pomalowanym czerwona farbą. Przed nią znajdowało się
duże lustro, pokrywające większość ściany, ozdobione złotą ramą. Obok niego stała ogromna, czarna szafa,
wypełniona aż po brzegi ubraniami.
Natomiast drewniana podłoga wyłożona była puszystym dywanem. Dziewczyna
spojrzała w górę, i ujrzała ciemny baldachim.
Teraz musiała
chwilę pomyśleć. Pomieszczenie w którym się obecnie znajdowała, było jej
zupełnie nieznane. Wręcz dziwiła ją, jej
obecność tutaj. Co więcej- nic nie pamiętała, jakby ktoś wymazał jej
wspomnienia z wczorajszego dnia.
- Czyżbym za dużo
wypiła? A może....- powiedziała do siebie, szybko patrząc pod ciepłą kołdrę.-
Ufff... Ubrania są na swoim miejscu.
Nagle dziewczyna
usłyszała kroki dochodzące z innego pokoju. Parę sekund później, bez żadnego
pukania, do pomieszczenia wszedł jakiś obcy mężczyzna. Był bardzo wysoki, miał
długie, czerwone włosy, a ubrany był w
czarny, dobrze dopasowany, garnitur. Do tego, jego głowę ozdabiał czarny
cylinder.
Kobieta raptownie
wstała z łóżka, zahaczając przy tym nogą o mały stolik nocny, znajdujący się
obok niej. Głośno syknęła z bólu, łapiąc się za zranione miejsce. Rana powstała
przez uderzenie, dziwnym trafem, zniknęła. Prawie od razu.
- Co się dzieje? –
zapytała dziewczyna, patrząc ze zdziwieniem na swoją nogę.- Jak to możliwe....
- Oh to nic
takiego. Z pewnością się do tego przyzwyczaisz .- powiedział nieznajomy, a jego
ciemne jak noc oczy, zaiskrzyły jasnymi światełkami. Wyglądały zupełnie jak
gwiazdy, na bezchmurnym, wieczornym niebie.
- Kim ty jesteś?!
- Ach, no tak,
gdzie moje maniery. Mam na imię Lucyfer, milady.-
powiedział, kłaniając się przed dziewczyną i zdejmując kapelusz. Z jego
czerwonych włosów wystawały ciemne, małe rogi.
- Lucyfer?-
zapytała kobieta, patrząc ze zdziwieniem na mężczyznę. To nie było możliwe...
On był...- Diabłem... Jesteś diabłem, prawda?
- Owszem kochanie,
pierwszym wśród Upadłych.- powiedział, uśmiechając się do dziewczyny i
odsłaniając przy tym swoje dwa małe i idealnie białe kły.
- Ale co robisz na
Ziemi?
- Na Ziemi?
Kochanie, ty chyba nie zdajesz sobie sprawy gdzie się obecnie znajdujesz.
Jesteśmy w Piekle.
Na to słowa, dziewczyna
otworzyła szerzej oczy. W Piekle? Pomyślała, błędnie wodząc wzrokiem po pokoju.
- Czyli to
oznacza, że umarłam?- zapytała, nadal nie patrząc na diabła.
- Najwyraźniej,
tak. Ubierz się w coś ładnego, to ci o tym opowiem. Czekam w kuchni.- odpowiedział
Lucyfer, po czym wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Dziewczyna została
sama, ze swoimi myślami. A ich w tej chwili, było aż nad to. Usilnie starała sobie przypomnieć, co działo
się wczorajszego dnia, co poszło nie tak. Czy wykonywała kolejne zlecenie? Czy
ktoś jej w tym przeszkodził? Na te pytania nie mogła sobie odpowiedzieć. Ale z
drugiej strony, nie mogła znieść tej niewiedzy, tej niepewności, która
narastała z każdą minutą, coraz bardziej.
W końcu, kobieta
podeszła do szafy, w celu wybrania jakiegoś dobrego ubrania- w końcu taka była
prośba diabła. Kiedy otworzyła drzwi garderoby, zdziwienie jakie przeżyła
wcześniej, jeszcze bardziej urosło. Przed nią widniała szafa, przepełniona
wręcz po brzegi, najdroższymi i najbardziej ekskluzywnymi ubraniami, jakie
dziewczyna kiedykolwiek mogła ujrzeć na oczy. Większość z nich była w ciemnej
tonacji, a zdecydowanie przeważały rzeczy czerwone i czarne. Wreszcie jej uwagę
przykuła krótka, czarna sukienka na ramiączka, z odkrytymi plecami. Miała w sobie
i prostotę, i elegancję. Do niej dobrała granatowe koturny, na pasek.
Dziewczyna
podeszła do lustra, uważnie przyglądając się swojemu odbiciu. Ujrzała wysoką
kobietę, o bardzo szczupłej sylwetce, którą większość osób uznała by za wręcz
za wychudłą. Jej długie, czarne włosy, opadały swobodnie na bladą, smukłą
twarz, której głównym atutem były wystające kości policzkowe. No i oczywiście
oczy. Ta tajemnicza zieleń, przypominająca las po deszczu, idealnie współgrała
z jej mrocznym typem urody. Aby jeszcze bardziej podkreślić ten kolor, zawsze
nakładała na powieki ciemny makijaż.
Dziewczyna nie
była brzydka, można by się wręcz pokusić o stwierdzenie, że tak ładnych twarzy
nie spotyka się na co dzień. Jednakże jej aż chorobliwa szczupłość nadawała
wrażenie ciągłego zmęczenia i braku siły. Oczywiście nie ma bardziej mylnego
przypuszczenia. Ta drobna osóbka bez najmniejszego problemu pokonywała, dwa
razy cięższego od siebie, mężczyznę. Ale mimo to lubiła te bezmyślne stereotypy, bo wyjątkowo
ułatwiały jej zabicie ofiary. Któż w końcu osądził by tak markotną dziewczynę o
taką siłę? Nikt. I to sprawiło że stała się najlepsza.
Kobieta w końcu
odeszła od lustra i wyszła z pokoju, zmierzając w stronę kuchni.
Na jednym z
obracanych stołków siedział Lucyfer, bawiąc się owocami. Żonglował nimi,
podrzucał je i robił z nimi wszystko co się tylko dało . Zupełnie jak
nieświadome niczego, dziecko.
Nagle jednak
odłożył wszystko na blat obok niego, i raptownie obrócił się w stronę
dziewczyny. Spojrzał na całe jej ciało, przewiercając ją wzrokiem, od góry do
dołu.
- A więc o czym
chciałeś ze mną porozmawiać?- zapytała się w końcu, starając jakoś wyrwać diabła z transu w jaki wpadł.
- Ach no tak.
Usiądź, kochanie. To długa i nieco skomplikowana historia.- odpowiedział
wskazując krzesło na przeciwko siebie. Dziewczyna posłusznie zajęła miejsce i
wlepiła zniecierpliwiony wzrok w oczy Lucyfera. Ten jeszcze chwilę pomyślał nad
tym jak dobrze rozpocząć swoją przemowę,
aż w końcu zaczął.
- No więc jak już
zapewne wiesz, umarłaś. Nie, nie pytaj mnie o przyczynę swojego zgonu, ja nie
mogę ci o tym mówić. Od tego są Żniwiarze, to ich sprawa. Ale nie o tym
chciałem ci powiedzieć. Chodzi mi o to, że...- przerwał, drapiąc się po głowie.
Wyraźnie widać było, że nie miał pojęcia jak dobrze ująć to co miał do
przekazania.- A może inaczej. O ile się nie mylę, byłaś jedną z najlepszych
zabójczyni na świecie, prawda?
Dziewczyna
milczała. Nie była dumna z tego co robiła, jednak nie miała wyboru. Pewne
znaczące rzeczy zmusiły ją do takiego życia. Groźby oraz widmo śmierci wiszące
nad nią od samego urodzenia, sprawiło że zabijała. Ofiarami byli więźniowie,
osoby zupełnie bezbronne a nawet Bogu Ducha winne dzieci- wszyscy zginęli, na
zlecenie Ich. Tych popaprańców. Oni grozili jej rodzinie, oni pozbawili jej
rodziny. Zabrali wszystko co kiedykolwiek było dla niej w jakiś sposób ważne.
Zabrali jej wolność.
Pamiętała każdą
swoją ofiarę. Jej wygląd, nawet nieco charakter. Ale była jedna rzecz która
każdej nocy wybudzała ją z błogiego snu. Krzyk. Krzyk mordowanej osoby, jej
wyraz twarzy podczas umierania. Te ciche modlitwy i nie wysłuchane błagania- to
wszystko dręczyło ją zawzięcie przez kilkanaście lat. I bała się. Bała się, że
to będzie trwało dalej, przez resztę wieczności, a tego by nie wytrzymała.
- Byłam
najlepsza.- odpowiedziała w końcu, patrząc niepewnie na czerwono włosego
diabła.
- Oj wiem o tym,
kotku. Nie miałaś ze sobą równych. Obserwowałem cię przez wiele lat. Jeżeli
pamięć mnie nie myli, to zaczęłaś już w wieku dziesięciu lat. Taka młoda, a już zabijająca z wprawą
profesjonalisty. Niesamowite. Patrzyłem z boku, jak skradałaś się do swojej
ofiary, jak odgrywałaś scenkę. Oh! Cóż
to było za przedstawienie, godne najlepszego aktora. Winszuję!- diabeł skinął
głową, obdarzając dziewczynę zawadiackim uśmiechem. Typowy cwaniaczek. Jednak
mimo tak nieciekawej cechy było w nim coś innego, przyciągającego.
- No cóż, ale
potem dorosłaś, a twoje sposoby na zabicie stawały się coraz bardziej
kreatywne. Czasami nawet brutalne!- kontynuował.- W zaledwie pięć lat stałaś
się najlepszą zabójczynią na świecie. Sokole oko, niezawodny cel, uszy słyszące
każdy, nawet najmniejszy, szelest. Zdolności godne pochwały. Znałem powody dla
których zabijałaś. Sam byłem światkiem momentu w którym Ich zabito. W którym z
zimną krwią pozbawiono życia Twoich ukochanych rodziców.
W tym momencie
przerwał, czekając niecierpliwie na jakąkolwiek reakcje ze strony dziewczyny. A
ona nic, żadnych emocji. Przez tyle lat nauczyła się skutecznie je wyłączać,
doszczętnie wyrzekając się wspomnień związanych z Nimi. Wiele osób twierdziło
że to system obrony, próba poradzenia sobie z faktem że Ich już nie ma, że
zginęli. Ale to nie tak. Ona nie mogła się rozpraszać niepotrzebnymi myślami o
tym że została sama. Miała wytyczony cel. Zabijała tak długo i tak wielu, aż w
końcu będzie mogła uśpić czujność zleceniodawców. Aż w końcu będą mieli
świadomość tego, że jest najlepsza i że może mieć przerwę. A wtedy ona
zaatakuje. Dokona należytej zemsty na tych którzy zabrali jej wszystko. W
głowie rodziło jej się wiele pomysłów na to jak by ich ukarać. Najpierw
pozbawić ich rodziny. Tak, to boli najbardziej. Doprowadzając ich do skraju
wytrzymałości psychicznej, zacząć działać. Czy powolne odcinanie każdego
członka, jest odpowiednio bolesne? Czy to odpowiednia kara, czy dzięki temu
odpokutują za wszystko co jej zrobili i za wszystkich którzy z ich zlecenia
zginęli? Nie. Prawdziwe Piekło czeka ich tutaj. W Krainie Potępionego. Ładna
nazwa, taka majestatyczna.
Dziewczyna
otrząsnęła się z przemyśleń. Nie mogła się już zemścić. Ona nie żyła. Wszystko
było stracone.
- Dobrze się
czujesz?- zapytał w końcu Lucyfer, zauważając że kobieta się nie odzywa, a do
tego na jej twarzy pojawiała się coraz większa wściekłość.
- Tak. Chyba tak.-
odpowiedziała, przecierając mokre od potu, czoło.- Co chciałeś mi powiedzieć?
Bo ja nadal nie rozumiem dlaczego tutaj jestem.
- Wiesz... Chyba
wyjaśnię ci to dopiero na miejscu.
- Na miejscu?
- No wiesz. W
Naszym Królestwie.
Dobrze, w końcu doczekaliście się opublikowania rozdziału 1. Bardzo cieszy mnie fakt, że wielu osobom się podobał już sam Prolog.
Muszę ostrzec, że rozdziałów nie będzę publikować co 3 dni, lecz co 5. Mam mały zapas napisanych rozdziałów i niezbyt dopisującą wenę, tak więc proszę o zrozumienie i nie naciskanie na mnie- z pewnością nie będę Was przetrrzymywała dwa tygodnie.
Następnego rozdziału możecie się spodziewać w czwartek/piątek.
Bardzo proszę o szczerą opinię na temat 1 rozdziału.
Dziękuję.
Nie chwal dnia przed zachodem słońca, niestety w tym wypadku się bez tego nie obejdzie. Zapowiada się naprawdę obiecująco, dlatego muszę pochwalić Cię za pięknie napisany rozdział. Zaciekawiłaś mnie. Co prawda znalazłam się tu odwiedzając jednego z blogów, na którym pozostawiłaś spam, ale jak widać opłacało się. Sam pomysł wydaje się intrygujący. Rozmowa z Lucyferem... nie zazdroszczę głównej bohaterce, ale sama sobie na to zapracowała :) Niemniej jednak będę zaglądać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:
Zamani.
Robi się ciekawie... nawet bardzo ciekawie :) Niesamowity rozdział i w ogóle super zaczęłaś. Zajrzyj do mnie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Obserwatorka
Jeju, jeju, jeju.
OdpowiedzUsuńNo nie wiem czemu, ale już od pierwszej wzmianki o Lucyferze zrobiło mi się gorąco. POKOCHAŁAM GOŚCIA, NO. <3
I normalnie... No świetny początek.
Chciałabym się znaleźć na miejscu naszej głównej bohaterki. Serio. Nie wiem czemu, ale diabły zawsze mnie fascynowały.
*morderczy uśmiech mode on*
No nic. Czekam na następny rozdział!
Pozdrawiam,
Stella.
Super piszesz <33
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny! Opowiadanie zapowiada się ciekawie. Czekam na nn. Zapraszam do mnie po-prostu-tylko-ja.blogspot.com Weny życzę :-)
OdpowiedzUsuń