czwartek, 3 października 2013

Rozdział 4

„Każdy jest potencjalnym mordercą, tylko jego żądza mordu ukryta jest pod powierzchnią obowiązujących norm zachowania społecznego.”
Antoni Kępiński



Angela chodziła po pałacu, rozglądając się dokładnie po każdym jego kawałku. Obserwowała obrazy, zabytki i bardzo drogocenne egzemplarze, niektórych ludzkich wynalazków. Całe królestwo emanowało pewnego rodzaju magią, której ona nawet nie umiała odgadnąć. Co kryło się za niektórymi ścianami? Jakie straszne sekrety skrywają te cholerne diabły?
Dziewczyna przeszła do ogromnej Sali na której środku stał gigantyczny tron, ozdobiony czarnymi różami. Był piękny i majestatyczny, ale także mroczny i z lekka melancholijny. Jakby z góry dla niej stworzony.
- Niedługo na nim zasiądziesz, księżniczko.- powiedział nagle Azazel, pojawiając się tuż za Angelą. Dziewczyna podskoczyła ze strachu, lecz już po chwili uspokoiła się, obracając w stronę diabła, aby móc na niego spojrzeć.
-  Mów do mnie królowo. Już dzisiaj odbędzie się koronacja, więc po co używać niższych tytułów?
- Masz rację, jednak póki na Twej głowie nie pojawi się korona Piekła, nie mam obowiązku, ani możliwości, aby nadać Ci tytuł królowej. Wybacz, Angelo.- odparł piękny diabeł i ukłonił się delikatnie, pokazując dziewczynie, że mimo wszystko ma do niej ogromny szacunek. Angela była niewzruszona. Nie interesowało ją zbytnio co Azazel może, a czego nie może zrobić. Wszystko musiało być tak, jak ona sobie zażyczyła. Jednak nie miała zamiaru już drążyć tej sprawy. Teraz musiała się skupić tylko i wyłącznie na koronacji.
- To kiedy ona się odbędzie? Koronacja?- zapytała, odwracając się z powrotem w stronę tronu. Jej twarz wyrażała niepochamowaną żądzę. Żądzę władzy i chęć zemsty, która nastąpi kiedy już ją zdobędzie. Wszystko układało się tak jak ona chciała, wszystko było idealnie. Nikt nie zabierze jej tego co zdobyła, a jeżeli spróbuje… Już nigdy nie ujrzy światła dziennego oraz ludzi. Już nigdy nie poczuje na twarzy chłodnego smagania wiatru oraz nie usłyszy radosnego gwaru miasta. Już nigdy… nie będzie mieć szansy na normalne życie. Ona się o to postara.
- Ceremonia rozpocznie się ok. godziny 22, natomiast sama koronacja nastąpi punkt o północy. Tak mówi kodeks. W momencie kiedy korona pojawi się na Twej głowie otrzymasz wyjątkowe moce.
- Moce?- zapytała ze zdziwieniem Angela, po raz kolejny spoglądając na diabła.
- Tak. Każdy diabeł posiada wyjątkowe zdolności, przypisane tylko i wyłącznie, jemu. Może być to jedna moc, może być ich parę, jednak zawsze odzwierciedlają charakter i pracę danego osobnika. Zobaczymy jakie dary ty otrzymasz.- powiedział Azazel, uśmiechając się tajemniczo. Sięgnął ręką w stronę swojej kamizelki i wyjął z niej malutki zegarek kieszonkowy. – Och już późno, musimy się zbierać. Krawcowe muszą ci uszyć strój na uroczystość.

Diabeł ruszył przed siebie, ciągnąc za sobą Angelę. Dziewczyna nie była zadowolona z tego, że Azazel ją dotykał, a już tym bardziej ciągnął. Jednak nie miała szansy mu się sprzeciwić, bo wiedziała, że stara się aby jej koronacja wyszła jak najlepiej.
W końcu, po przejściu wielu korytarzy i minięciu tysiąca tajemniczych drzwi, Angela znalazła się w Sali krawcowej. Było to ogromne pomieszczenie, pełne luster, porozrzucanego materiału oraz przepięknych kreacji znajdujących się na manekinach.  Na jednym z krzeseł siedziała natomiast kobieta. Była piękna, miała krótkie brązowe włosy i przenikliwe ciemne oczy. Ubrana była w długą pomarańczową suknię, idealnie przylegającą do jej zgrabnego ciała i odkrywającą blade plecy. Na widok Angeli uśmiechnęła się, odsłaniając swoje śnieżnobiałe kły.
- A wiec to jest nasza przyszła królowa. Milo mi cię poznać, księżniczko.- powiedziała, kłaniając się przed dziewczyną.
- To jest Nemezis. Nasza krawcowa jak i również jedna z trzech diablic w Piekle. Odpowiada również za parę innych spraw, ale one są  raczej… nieistotne w tym momencie.- powiedział Azazel, podchodząc do jednego z manekinów i oglądając zawieszony na nim strój.
- Jedną z trzech?- zapytała zdziwiona Angela.
- No tak. Jesteś ty, Nemezis i jeszcze jedna diablica, której nie miałaś jeszcze okazji poznać. Jednak myślę, że podczas twojej koronacji z pewnością się poznacie. A teraz, czas się wziąć do roboty. Mamy niewiele czasu.
Na te słowa Nemezis szybko zjawiła się obok dziewczyny z miarka krawiecką w ręku.
- Musisz się rozebrać.- stwierdziła.
- Słucham?!- krzyknęła Angela, cofając się krok do tyłu.
- Inaczej nie dam rady dokładnie cię zmierzyć. Azazel wyjdzie, nie masz się czego obawiać.- zapewniła diablica, posyłając Azazelowi znaczące spojrzenie, na które diabeł niemal natychmiast zniknął z pokoju.
Angela niepewnie zaczęła zdejmować z siebie ubrania, aż w końcu została w samej bieliźnie.
- Jesteś bardzo chuda, ale dzięki temu uda mi się stworzyć idealną i majestatyczna kreację.- stwierdziła Nemezis, zabierając się do mierzenia talii dziewczyny.

&&&

Lucyfer cały dzień chodził po pałacu zestresowany, wyprowadzony z równowagi. Jego wszystkie myśli zajmowała wieczorna koronacja Angeli. Bardzo dobrze wiedział jakie będą jej konsekwencje.
- Ona nas zrujnuje. Już widzę jak stajemy się jednymi z tych torturowanych potępionych, a ona stoi nad nami w roli kata.- mówił podczas wczorajszej, później rozmowy z Azazelem.
- Myślę, że trochę ci odbija, Lucyferze. Jeżeli jej nie podpadniesz, nic ci nie zrobi. Nie popadaj w paranoje.- skwitował diabeł i tym samym zakończył ich konwersacje.
Ale on już jej podpadł. Kontrakt z jej rodzicami i wykorzystywanie jej dla swoich celów, było wystarczającym powodem do zemsty. Jak on mógł się tak upokorzyć, niedopełniając umowy z tymi cholernymi śmiertelnikami? To przez nich jest teraz w tak ciężkiej, i zapewne niebezpiecznej, sytuacji.
Ale przecież ona nie może mu nic zrobić. To on był pierwszym wśród Upadłych, to on stworzył Piekło. Żaden śmiertelny podmiot, który przypadkiem zdobył status królowej, nie będzie nim rządzić! I tego się będzie trzymać.

Diabeł podążał właśnie na spotkanie z Misterią i Azazelem. Tak cholernie nie cierpiał widywać tej dziewczyny, że perspektywa tego spotkania nie widziała mu się dobrze. Po prostu irytował go jej spokój i fakt, że za każdym razem wytykała mu błędy. A wtedy on się irytował i dochodziło do kłótni. Za każdym razem.
Lucyfer doszedł na koniec korytarza i stanął przed ogromnym lustrem. Nie cierpiał przez nie przechodzić, mimo że gwarantowało nieziemskie przeżycia. Stajesz po jego drugiej stronie- i cały czar pryska. Ten pusty pokój z widokiem na sale tortur, był chyba najgorszym miejscem na jakiekolwiek spotkania. Ale cóż, przynajmniej było jasne, ze nikt ich nie będzie podsłuchiwać.
Czerwono włosy przysunął rękę do lustra i bez zastanowienia wepchnął ją w taflę szkła. Już chwile później znajdował się po drugiej stronie. W pomieszczeniu zastał Azazela, Misterię i Mefistofelesa, wesoło rozmawiających. Znaczy, to Azazel i Misteria rozmawiali, a Mefisto przyglądał im się z boku.
- Po co chcieliście się spotkać? I co ten idiota tu robi?- spytał Lucyfer, wskazując palcem na siedzącego cicho Mefistofelesa.
- Musieliśmy się wszyscy spotkać, aby omówić pewne sprawy. Czy tego chcesz czy też nie, Mefistofeles należy do wyższej hierarchii diabłów i powinien uczestniczyć w tej rozmowie.- powiedział Azazel, podnosząc się z podłogi i stając obok czerwonego ze wściekłości Lucyfera. – Niestety Nemezis nie mogła przyjść. Przygotowuje właśnie strój dla Angeli.
- Czyli jak sądzę, to ona będzie tematem rozmowy?- zapytał czerwono włosy, rozsiadając się na ziemi.
- Tak. Musimy wymyślić plan działania. Wiemy, że będzie chciała zemsty. Trzeba być ślepym aby tego nie zauważyć. Wiemy również, że będzie się chciała zemścić na tobie.
- Po raz kolejny trzeba cię ratować. Czemu ty nigdy nie nauczysz się porządnie załatwiać niektórych spraw.- powiedziała Misteria, podnosząc się z podłogi i obdarzając Lucyfera triumfującym uśmiechem. Była ona niezbyt wysoką dziewczyną , o drobnej posturze i niesamowitej urodzie. Miała proste, długie, białe włosy oraz szare, niemal srebrzyste oczy. Ubrana była w czarne, obcisłe spodnie, czarną skórzaną kurtkę z ponaszywanymi ćwiekami, luźny biały t-shirt i buty motocyklowe.
- Zamilcz karlico!- warknął czerwono włosy posyłając diablicy spojrzenie rozżarzonych, czerwonych oczu. Jego ręce natomiast zapłonęły rubinem ognia. Ta dziewczyna dobrze wiedziała jak go doprowadzić do wściekłości. A najbardziej irytował go fakt, że nie mógł jej zabić, ani potępić, bo należała do wyższej klasy diabłów.
- Chcesz walczyć? To podejdź bliżej panienko!- zaproponowała Misteria, przyjmując pozycję gotową do walki. Kiedy diabły były niebezpiecznie blisko siebie, miedzy nich szybko wskoczył Mefisto z uśmiechem na ustach. W końcu się na coś przyda i tym razem to nie on oberwie.
- Uspokójcie się! Przyszliśmy tutaj, aby omówić ważną sprawę, a nie wywołać kolejny pożar.
- Gdyby nie twoja głupota, nie musielibyśmy nigdzie przychodzić i niczego ustalać!- powiedział Lucyfer, a płomienie na jego rękach lekko przygasły. Nie były również już skierowane w stronę diablicy.
- Właśnie! Jak można być takim głupim, aby podpisać tak niekorzystny kontrakt z skrzydlatymi. Założę się, że to Michał cię namówił. Nie cierpi nas.- stwierdziła Misteria odchodząc na bok i siadając na podłodze, obok nóg Azazela, który przyglądał się wszystkiemu w milczeniu. Jego twarz pogrążona była w jakimś głębokim zamyśleniu.
- Misteria, twój ojciec nie brał w tym...
- To nie jest mój ojciec! Nigdy nim nie był i nigdy nim nie będzie!- przerwała Mefistofelesowi diablica, rzucając mu zabójcze spojrzenie. – Nic o niczym nie wiesz, Mefisto. Jesteś głupim diabłem, który żyje w przekonaniu że wszystko mu wolno. Jakbyś nie był takim egoistą, nie musielibyśmy teraz bać się o to czy ta nowa, nie będzie chciała nas zadźgać!
- Dobrze... To może powinienem wyjść, skoro wszystkim tak bardzo przeszkadzam?- powiedział Mefisto, ruszając w stronę wyjścia.
- Dość!- krzyknął Azazel, ruszając za Mefistem i ciągnąc go za ramię z powrotem na środek pokoju.- Przestańcie się kłócić, bo nie wytrzymam! Mamy ważną sprawę do rozwiązania, a wy zachowujecie się jak dzieci. Czas przejść do rzeczy, bo do koronacji nie zostało wiele czasu.
Lucyfer i Misteria wymienili się spojrzeniami i posłusznie skinęli głową, podchodząc do pięknego diabła. Mefistofeles początkowo niechętnie, lecz w końcu również i on dołączył do trójki.
- To co mamy zrobić?- zapytał, patrząc w pusto w podłogę.



***
Dobrze. Wstawiłam nowy rozdział, ale pozostaje mi jeszcze przeprosic Was najmocniej za baaaardzo długą nieobecność. Rozdział ten został napisany duzo wcześniej, ale jakoś nie mogłam sie wziąć za jego publikację. Jeszcze raz bardzo Was za to przepraszam. Trochę się załamuję, bo pod poprzednim postem od tak długiego czasu pojawił sie właściwie tylko jeden komentarz i nie dokońca wiem, co jest nie tak z tym opowiadaniem. No cóż. Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem będzie choć troszke wiecej opinii. 
Nastepnego rozdziału możecie sie spodziewać ok. 19.10. Chyba tylko na taki termin wyrobie sie z napisaniem rozdziału.


piątek, 6 września 2013

Rozdział 3


"Dbaj o wolność, władza to niewola. Niewola umysłu władcy rządnego krwi i ludziach mu podległych, oraz "niewolników", którymi rządzi."
Autor Nieznany





Ciemność.
Wszechobecny mrok. To niezręczne uczucie kiedy otwierasz oczy, a czarna dziura nadal przed tobą widnieje. Teraz temu towarzyszył również ból. Zupełnie nie do zniesienia. Pozostaje tylko krzyczeć. A jednak wokół panowała cisza.
Na środku pomieszczenia, o ile tak to można było w ogóle nazwać, wisiała dziewczyna. Angela. Co jakiś czas jej ciało wyginało się, wydając przy tym dźwięk łamanych kości. Ona jednak nie odezwała się. Miała ciągle zamknięte oczy, a jej twarz nie ukazywała żadnych emocji. Jakby była z kamienia.
I znowu kolejny promień bólu. Paradoksalnie był on przyjemny. W każdym razie dla dziewczyny. Ona odczuwała niezmierzoną rozkosz, przy każdym kolejnym wstrząsie, przy każdej kolejnej połamanej kości. Było to spowodowane.... Właśnie, czym to było spowodowane? Tym, że w końcu zaznała cierpienia? Że poczuła na sobie jak to wygląda kiedy czujesz upływające z siebie życie, wyrywanie serca z piersi? A ona nie umierała, bo nie mogła umrzeć. Już nie. Tak więc były to jeszcze gorsze męczarnie, nie mające końca. Czy każdy diabeł coś takiego przeżywał?
Oczywiście, że nie.
Ona przecież była wyjątkowa. Była „edycją limitowaną”. Ale czy kiedykolwiek o to prosiła? Jedynym jej celem w życiu było zabijanie i dokonanie zemsty. Odebrano jej ten cel, skazując na Piekło.

Nagle dziewczyna poczuła się tak jakby jej czaszka wybuchała. Ból rozsadzający jej głowę, był nie do zniesienia. Z jej włosów poczęły się wyłaniać małe, zgrabne różki w kolorze rażącego rubinu. Były piękne i idealnie komponowały się z czernią jej włosów i z zielonymi oczami. Ale kto by myślał w takiej chwili o wyglądzie?
Kolejna fala bólu napływała z pleców. Tym razem udręka była o wiele większa. A z tym również ekstaza. Rozkosz i cierpienie w jednym. Dziewczyna czuła jak skóra na jej plecach zostaje rozrywana. Czuła jak przez jej kości i mięśnie coś olbrzymiego próbuje się wydostać. Skrzydła. Dwa giganty, pokryte z jednej strony czarnym, a drugiej białym, pierzem. Były jeszcze bardziej niesamowite niż można było sobie wyobrażać. Takie wielkie, a jednocześnie lekkie i wygodne. I znowu jej myśli zakręciły się wokół nieistotnych rzeczy.
Lecz nagle wszystkie myśli zniknęły. Rozmyły się. Ciemność się pogłębiła, ale Angela już nie wiedziała co się dalej działo. Już niczego nie była świadoma.


&&&


Angela obudziła się w ogromnym, gotyckim pokoju. Leżała na łóżku, pokrytym czarną pościelą, a nad nią wznosił się baldachim z czerwonej satyny.
Dziewczyna ostrożnie podniosła bladą dłoń do góry, dotykając swojej głowy. Napotkała na niej dwie, wystające przeszkody w postaci rogów. Były bardzo zgrabne i matowe.  Później ręka Angeli powędrowała w stronę pleców. Nie było tam już ran, które powinny zostać po skrzydłach. Skrzydeł też nie było. Dziwne.
Ogólnie dziewczyna nie wiele pamiętała z poprzedniej nocy, jedynie pojedyncze urywki z momentu w którym tworzyły się u niej rogi i skrzydła. Nic więcej. Choć może... Idealnie pamiętała ból i towarzyszącą mu rozkosz. Takich odczuć nie da się zapomnieć. Przynajmniej wie teraz co to znaczy cierpieć, a nie tylko widzieć cierpienie swoich ofiar. Ból uczy. Uczy żyć i postępować odpowiednio ze sobą. Pozwala kształcić charakter i poglądy na temat świata. Ból jest nieodłączną częścią człowieka. Każdego, bez wyjątku.

- Widzę, że wstałaś.- powiedział wytworny głos, dochodzący z krzesła obok dziewczyny. Azazel.- Witaj w naszych szeregach, Angelo.
- Jak się czujesz?- zapytał Lucyfer, który pojawił się nagle obok pięknego diabła. Zupełnie jakby wyrósł z ziemi.
- Dobrze, ale skąd ty...
- Umiemy się teleportować. To jedna z diabelskich umiejętności.- odpowiedział Azazel, mimo że pytanie nie było skierowane do niego.- Ty też posiadasz ten dar. W końcu jesteś jedną z nas.
- Aha. Rozumiem. Czy jest jeszcze coś, co powinnam wiedzieć? Jakieś kolejne niewyjaśnione tajemnice, sekrety o których nie zostałam powiadomiona?- zapytała Angela.
- Kochanie, jest wiele spraw o których nie wiesz. Ale nie możemy...- zaczął Lucyfer, lecz przerwał widząc narastającą wściekłość na twarzy dziewczyny.
- Nie możecie?- krzyknęła, raptownie zrywając się łóżka.- Co to ma znaczyć?! Ja chce wiedzieć o wszystkim co ma jakikolwiek związek z moją osobą! Nie mam zamiaru tkwić w tej niewiedzy, ponieważ wy „nie możecie”!
- Kochanie, uspokój się. Serio bardzo chcielibyśmy ci o wszystkim powiedzieć, ale nie możemy. Nie mamy takich uprawnie...
- Jesteś naszą królową.- przerwał czerwono włosemu, Azazel. Na jego twarzy można było wyczytać niemal niewidoczny uśmiech.
- Co?!- krzyknęły równo diabły. Lucyfer patrzył na Azazela z tak wielkim otępieniem, że nawet nie mógł logicznie myśleć. Dlaczego on do cholery nic o tym nie wiedział.
- Azazel, choć ze mną na chwilę!- powiedział Lucyfer, wyciągając za ramię diabła, z pokoju.
- O co w tym wszystkim chodzi?
- Mefisto podpisał niefortunną umowę z aniołami. Mówiła ona o tym, że jeżeli któryś z nas, jako demon, nie dotrzyma swojej umowy i osoba zginie, to stanie się królem Piekła. Sprowadziłeś nam władcę.- odpowiedział Azazel z zadowoleniem.
- Co cię tak cieszy? Władza oznacza anarchię w Piekle. Nic już nie będzie takie samo, jak wcześniej. Myślisz, że ona będzie łagodna? To zabójczyni! Po poznaniu prawdy, że ją wykorzystaliśmy, będzie chciała zemsty. To się źle skończy.- skwitował Lucyfer, łapiąc szybko powietrze.
- Ty ją wykorzystałeś, Lucyferku. To ty poniesiesz porażkę, przez własne niedociągnięcie. A co do mnie, to wiesz jak mówią. Lepiej przyjaźnić się z tym kto ma władzę, wtedy na pewno będziesz bezpieczny.
- Kiedy koronacja?- powiedziała nagle Angela, która pojawiła się obok oniemiałych diabłów. Nie sądzili, że w przeciągu zaledwie paru minut, opanuje sztukę teleportacji. To nie było normalne, że ta dziewczyna tak szybko się uczyła, rzeczy które w gruncie rzeczy takimi prostymi nie były.
- Słucham? Jaka koronacja?- zapytał zszokowany Lucyfer, przypatrując się uważnie dziewczynie. Jej twarz nie była już taka łagodna jak wcześniej. Wydawała się jeszcze mroczniejsza i jeszcze poważniejsza. Zupełnie wyprana z emocji.
- Mam być królową. Królowa zasługuje na godną jej koronację. Czyż nie mam racji, Azazelu?
- Oczywiście, że masz. Powinniśmy zorganizować koronacje. Najlepiej jak najszybciej.
Czerwono włosy spojrzał z wściekłością na Azazela, a jego oczy zapłonęły czerwonymi płomieniami. Był tak zirytowany, że powoli zaczęła się ujawniać jego iście ognista natura. Ogień, który tak bardzo kochał, był nieodłączną częścią jego życia. Nawet symbolem Piekła jest ogień. Tak jak symbolem gniewu.
- Lucyfer uspokój się. Chyba chcesz dobra Angeli?- zapytał Azazel z spokojem w głosie.
- Oczywiście.- wydukał Lucyfer, przez zaciśnięte zęby.- Będzie jak chcesz... królowo.
- No więc dobrze. Czas rozpocząć erę anarchii!

&&&


- Anarchii? Tak powiedziała?- krzyknął, piskliwym głosem mężczyzna. Był dość wysoki, bardzo szczupły, a na jego głowie widniał czarny irokez. Ubrany był w biały, luźny T-shirt, czarną marynarkę z podwiniętymi rękawami, zwykłe ciemne spodnie oraz, charakterystyczne dla niego, zielone conversy. Buzię miał dość ładną, lecz i tak najpiękniejsze były jego oczy. Jasno zielone, z odrobiną żółci,  tak niesamowite, że nie można od nich oderwać wzroku.
- Tak, idioto. Tak powiedziała.- warknął Lucyfer.
- Ale... Ale ja nie sądziłem, że jakikolwiek demon nie dopełni kontraktu. Nie sądziłem, że ty nie dopeł...
- Zamknij się!- krzyknął czerwono włosy, a jego oczy ponownie zapłonęły. Mroczna noc z gwiazdami, zamieniła się w płomienisty pożar.
- Mefistofelesie chyba nie sądziłeś, że kontrakt przyniesie nam jakąkolwiek korzyść. To chyba logiczne, że umowy z aniołami nigdy nie kończą się dobrze. A ty tym bardziej powinieneś być tego całkowicie świadom.- powiedział spokojnie Azazel, patrząc z rozbawieniem na całe zamieszanie.
- Ale, ja nie chciałem. Serio. Myślałem, że dzięki temu...
- Ty nie myślisz! I wiem o tym ja, wie Azazel, wie całe cholerne Piekło. Ty. Nie. Myślisz.- wysyczał ponownie Lucyfer, na którego rękach rozpaliły się płomienie. Był już tak zirytowany całą sytuacją, że w ogóle nad sobą nie panował. Miał bardzo wybuchowy charakter, a Mefisto sprawiał tylko, że cały gniew w nim zawarty, tylko się nasilał.
- Przepraszam...- wyszeptał Mefisto i oddalił się w kąt pokoju. Nie chciał stawać na przeszkodzie, rozwścieczonemu diabłu. To by się mogło skończyć niechcianym pożarem.
Czerwono włosy wstał z krzesła i zaczął nerwowo chodzić po pokoju. Sytuacja rozwinęła się w dość nieoczekiwany sposób, którego nawet on, nie był w stanie przewidzieć. W ogóle nie brał pod uwagę tak strasznego w skutkach, scenariusza. To wszystko może się skończyć zagładą Piekła. A on, pan Piekieł, pierwszy wśród Upadłych, nie mógł nic na to poradzić. Cholerni skrzydlaci. Bardzo dobrze wiedzieli o wrodzonej głupocie Mefistofelesa, a mimo to bez wahania podpisali niekorzystny dla diabłów kontrakt. Niech ich szlag.
- To co teraz? Co zrobimy?- zapytał w końcu Lucyfer, wlepiając wzrok w Azazela.
- Urządzimy naszej księżniczce koronacje. Godną prawdziwej królowej.


Dobrze, dobrze, dobrze. Obiecałam że opublikuje wczoraj, lecz publikacja przeniosła mi się o jeden dzień. Takie zawinienie da się chyba wybaczyć :D W każdym razie póki co nie mam zielonego pojecia kiedy będzie kolejny rozdział,bo nie napisałam go jeszcze do końca, a do tego nie mam pomysłu na dalszą część historii. Mam nadzieję, że przez weekend cos mi do głowy przyjdzie. Czekam na komentarze na temat rozdziału :D

czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 2


„Ten, kto kłamie w twoim interesie, będzie kłamał i przeciw tobie.”
Edward Morgan Forster


Lucyfer  ruszył w stronę wyjścia, przechodząc obok rzędu tajemniczych pokoi. Kiedy w końcu wyszli na zewnątrz, dziewczyna dopiero zobaczyła w jak wielkim domu się znajdowała. Trzy piętra, nowoczesna zabudowa, budynek prawie w całości wyłożony lustrem weneckim. Do tego jeszcze ogromny taras na dachu, z basenem i sporych rozmiarów barem. Wymarzone mieszkanie.
Na pojeździe  stał natomiast luksusowy Aston Martin DB9.
- Panie przodem!- powiedział Lucyfer, otwierając drzwi przed kobietą. Kiedy już wsiadła, jej uwagę zwróciła obecność wielu „ludzkich” gadżetów. Laptop, telewizor, radio i IPhone- takie zabawki bardziej pasowały do jakiegoś milionera.
Otworzyły się drugie drzwi. Do środka wszedł diabeł, zasiadając przed kierownicą auta. Przekręcił kluczyk w stacyjce. Zabrzmiał głośny warkot silnika. Ruszyli.
- Dlaczego posiadasz przedmioty stworzone przez ludzi?- zapytała w końcu dziewczyna, patrząc uważnie na Lucyfera.
- Przez ludzi? A kto ci kochanie, takich bzdur nagadał?- zapytał czerwono włosy, zerkając na kobietę z rozbawieniem. Z jego ust znowu wyłoniły się malutkie kły, mieniące się w świetle słońca.- Wszystkie technologie jakie posiadacie nie zostały ani wymyślone przez Was, ani już tym bardziej nie były ideą  Boga. On nie popiera tego typu rozrywek. To jest tylko i wyłącznie nasz pomysł.
- Nie rozumiem.
- Posłuchaj. Każdy przyzwoity diabeł, ma za zadanie kusić człowieka, prawda? Taka jest nasza robota, nic na to nie poradzimy. A powiedz mi co najbardziej odciąga ludzi od modlitwy, od myślenia o Nim? Technologia. Komputery, telefony, Internet. Jesteście na to bardzo podatni, łatwo was uzależnić. Choć muszę przyznać, że to najdelikatniejsza forma kuszenia.- powiedział diabeł , wjeżdżając w środek miasta.
Niebo znajdujące się nad nimi z tajemniczego granatu, zamieniło się w mroczną czerwień, pokrytą czarnymi smugami. Ulice w miasteczku były kręte, wyłożone szarym kamieniem, głośno uderzającym o koła samochodu. Wszystkie alejki wyposażone były z dwóch swoich boków, swojskimi domkami. Nie był to już ten sam luksus, co u niej. Miasto również nie było zbytnio oblegane przez garstki diabłów. Było dziwnie pusto.
W końcu drogi zaczęły wspinać się coraz wyżej i wyżej, odkrywając wyżyny, znajdujące się w oddali. Miasteczko zostało w tyle, a przed dziewczyną urósł ogromny pałac. Nad nim niebo, było już zupełnie czarne, a wokół jednej z wież krążyły ciemno-szare kruki, trzymające w dziobach malutkie ofiary.
Królestwo miało w sobie tyle samo majestatu, co wywołującego ciarki, mroku.

W końcu samochód do jechał do ogromnej, gotyckiej bramy. Była lekko uchylona, jakby nikt tutaj nie przejmował się zbytnio bezpieczeństwem. Lucyfer szybko wyszedł z auta, zamykając za sobą drzwi. Dziewczyna uczyniła to samo.
Diabeł podążył w stronę wejścia. Kiedy już wkroczyli do środka, ujrzeli przed sobą nietypowy wystrój. Ściany mieniące się ciemnymi kolorami, iskrzyły delikatnie w promieniach słońca, padających z wielkich okien. Dookoła unosiły się opary, z białego dymu. Całe wnętrze urządzone było w stylu wiktoriańskim, w pewnych momentach bardzo jednak  przypominający gotyk. Ogromne obrazy, przedstawiające portrety jakiś nieznanych dziewczynie, osób, wisiały niemal na każdej ze ścian.
Na środku Sali znajdował się sporych rozmiarów tron, ozdobiony czarnymi różami. Był pusty, bez władcy.
- Nie macie króla?- zapytała dziewczyna, patrząc uważnie na Lucyfera. Diabeł nie odpowiadał. Rozglądał się bezradnie po Sali, szukając czegoś, lub kogoś, co pomogłoby mu w uniknięciu niezręcznej dla niego odpowiedzi.
- Nie mamy. Jesteśmy wolni i skazani na własne decyzje. Ale tak jest chyba najlepiej.- powiedział męski głos, dobiegający zza tronu. Do „gości” podszedł przystojny mężczyzna, o średnim wzroście i spokojnym wyrazie twarzy. Miał srebrzyste, krótkie włosy lekko opadające mu na czoło oraz piękne błękitne oczy, momentami przechodzące w purpurę.  Ubrany był tak, jakby dopiero co wyjęty z epoki wiktoriańskiej. Biała koszula, z falbanami przy rękawach, czarna kamizelka, granatowa wstążka zawiązana w kokardę, kozaki sięgające mu łydki oraz ciemno niebieski, długi płaszcz- idealnie pasowały do tamtych czasów. Do tego na jego głowie widniał mały, czarny kapelusik z wetkniętą w niego, błękitną różą.
- Azazelu. Jak miło, że... przyszedłeś.- rzekł Lucyfer, patrząc z ulgą w oczach, na diabła. Chwile potem zwrócił się do stojącej obok niego dziewczyny.- Kochanie, to jest Azazel, jeden z diabłów. Myślę, że oprowadzi cię po królestwie. Prawda, Azazelu?
- Oczywiście. Z przyjemnością.- diabeł uśmiechną się i wyciągną rękę w kierunku kobiety.- Idziemy, pani Angelo?

&&&

- Skąd znasz moje imię?- zapytała Angela, spoglądając nieufnie na Azazela.
- Och przecież jestem diabłem. Dziwną by było rzeczą gdybym nie znał imion zmarłych. Tym bardziej, że Lucyfer wiele o tobie opowiadał.
- Azazel!- skarcił diabła, czerwono włosy.
Azazel jednak tylko uśmiechnął się tajemniczo i ruszył w stronę korytarza, znajdującego się na lewo od tronu.
Tam co 5 metrów, po dwóch stronach  widniały tajemnicze drzwi, wykonane z najróżniejszych materiałów i z najróżniejszymi wzorami. Jedne były ciemne i mroczne, inne zaś kolorowe i wesołe. Diabeł nie tłumaczył zastosowania żadnego z nich, a Angela obawiała się o to zapytać. Azazel może nie wyglądał na groźnego, ale miał w sobie coś czego można było się obawiać. A to jednocześnie niesamowicie przyciągało. Był to nieobliczalny mrok, który ukryty był pod przystojnym obliczem mężczyzny. Lecz dziewczyna się nie bała. W końcu już nic gorszego nie mogło ją spotkać.
Nie żyła.

Wreszcie trójka doszła do ostatnich drzwi w korytarzu, które wyglądały jak lustro. Właściwie Angela z początku była święcie przekonana, że to co się przed nią znajdowało, było właśnie lustrem. A jednak nie.
- Aby przejść na drugą stronę musisz... wejść do środka. Dosłownie.- wytłumaczył Lucyfer. Po chwili dotknął ręką zwierciadła i wepchnął ją do środka. Tafla szkła pochłonęła resztę jego ciała i w ciągu kilku sekund, diabeł znajdował się już „po drugiej stronie”.
Dziewczyna nie mogła uwierzyć w to co przed chwilą ujrzała. Człowiek wchodzący w lustro- doprawdy niesamowity widok. Choć jakby się tak zastanowić to Lucyfer nie był człowiekiem. Był diabłem, a ona znajdowała się w Piekle. Tam wszystko było możliwe. Nawet fruwające jednorożce, choć one były raczej bardziej prawdopodobne w Niebie.
- Teraz ty.- powiedział nagle Azazel popychając delikatnie Angele bliżej lustra.- Nie bój się. Po prostu wyobraź sobie jakbyś... wsadzała rękę w tort.
„ Jakbyś wsadzała rękę w tort” powtórzyła w myślach dziewczyna, patrząc na szkło. Nie zastanawiając się dłużej zbliżyła rękę do lustra i „wepchnęła” ją tak jak to zrobił Lucyfer. Reszta nie była problemem. Tafla sama ją pochłonęła, przekazując jej uczucie nieprzemierzonej rozkoszy. Nigdy czegoś takiego nie odczuła. Niesamowite.
Chwilę później przez szkło przeszedł również Azazel, a na jego twarzy ponownie pojawił się tajemniczy uśmieszek. Jakby coś od pewnego czasu knuł.

Angela rozejrzała się po pomieszczeniu do którego trafiła. Było wyjątkowe i przerażające jednocześnie. Nie było w nim żadnych mebli, co było już jednym pretekstem do obaw. Kolejnym były ściany. Z jednej strony wyglądały jakby były szare, jednak po dłuższym przyglądaniu się można było stwierdzić, że były przezroczyste. Co jakiś czas po ich „drugiej stronie” pojawiała się jakaś ręka która pozostawiała swój odcisk na powierzchni ściany. Było również słychać wściekłe krzyki, zupełnie jakby coś tam niesamowicie cierpiało. Czyżby potępieni?
- Azazelu czy ty serio uważasz to miejsce za odpowiednie do tej rozmowy?- zapytał Lucyfer, siadając na podłodze i opierając się o jedną z przerażających ścian. Zupełnie nie zwrócił  uwagi na to co się tam działo. Może tego nie widział?
- Oczywiście, a czemu nie? Chyba się nie boisz?- odpowiedział piękny diabeł, znowu odkrywając swój tajemniczy uśmieszek.
- Gdzie my właściwie jesteśmy?- zapytała Angela, nadal z niepokojem patrząc na, coraz częściej pojawiające się, ręce.
- W obserwatorium.- powiedział obojętnie Lucyfer, oglądając swoje paznokcie.
- Obserwatorium czego...?
- Tortur. – dopowiedział Azazel, a jego oczy rozbłysły.- Po drugiej stronie potępieni przechodzą najgorsze, najbardziej brutalne tortury o jakich ci się nawet nie śniło. Pomyśl sobie. Wszystkie narzędzia jakie używali średniowieczni kaci, znajdują się tam. I wiele innych maszyn. Jeżeli chcesz mogę cię zaprowadzić tam, abyś przyjrzała się temu z bliska...
- Azazel! Przestań gadać takie brednie, bo wyjdziesz na niezrównoważonego psychopatę. A podobno lubisz trzymać klasę. – krzyknął czerwono włosy diabeł, podnosząc się z podłogi i ruszając w kierunku Azazela.
- Przepraszam cię Angelo, nie wiem co we mnie wstąpiło. Wybaczysz mi to karygodne zachowanie?
- T-tak- odpowiedziała dziewczyna i wzięła głęboki oddech, przywracając twarzy odpowiedni kolor. Nie mogła pokazać tego jak bardzo była w tej chwili przerażona.
- A teraz przejdźmy do rzeczy. Będziemy musieli powiedzieć ci o sprawach, które mogą cię zszokować lub trochę rozdrażnić. Ale proszę nie denerwuj się. My nie mieliśmy na nic wpływy. W każdym razie w większości.- zaczął Lucyfer, ponownie siadając na podłodze. Angela zrobiła to samo. Azazel natomiast dalej stał, opierając się delikatnie o jedną ze ścian.
- A więc jak już się zdążyłaś przekonać, znajdujesz się w Piekle. Jednak nie jako potępiona...  Niedługo staniesz się diablicą.
- Słucham?- zapytała dziewczyna, jakby była przekonana że to co przed chwilą oświadczył diabeł było jedynie przejęzyczeniem.
- Diablicą. Jedną z nas. Nie będzie cię czekać żadna kara, mimo tak wielu grzechów jakie popełniłaś. Jesteś wyjątkowa, Angelo. Jedyna w swoim rodzaju. Nikt nie miał pojęcia, że staniesz się aż tak... wartościowa. Taka się urodziłaś. Posiadałaś Znamię.
- Co?
- Pokaż mi swoją dłoń.- poprosił Lucyfer łagodnie. Angela wahała się chwilę, lecz w końcu wykonała polecenie. Na wierzchniej stronie jej dłoni pojawił się znak. Pentagram. Mienił się fioletową poświatą, która niesamowicie hipnotyzowała. Wręcz rozpraszała swoim światłem.- To co widzisz jest oznaką tego, że od zawsze należałaś do Piekieł. Że Przeznaczenie wyznaczyło ci taki właśnie los. Lecz twoi rodzice nie mieli o tym pojęcia, kiedy podpisali ze mną umowę.
- Jaką umowę?
- Lucyfer!- syknął tym razem Azazel, widocznie załamany głupotą swojego „wspólnika”.
- Ups! Nie chciałem...
- Jaką umowę?!- przerwała widocznie poirytowana dziewczyna. Jej zielone oczy, przewiercały na wylot diabła, tak że poczuł się niezręcznie. A to nie często zdarzała się takim... stworzeniom jak on.
- No dobrze, powiem ci. Tylko zachowaj spokój, dobrze? No więc zanim się urodziłaś twoi rodzice zawarli ze mną pakt, w którym miałem za zadanie cię chronić aż do czasu kiedy imię twojej rodziny nie zostanie dostatecznie oczyszczone. Miałem podarować ci specjalne zdolności, dzięki którym będziesz mogła zabijać i stać się najlepszą z najlepszych. W zamian mogłem przejąć ich dusze po śmierci. Twoją też. Wtedy nie wiedziałem że posiadasz ten znak. Ale o tym później. W każdym razie Żniwiarze nieco za wcześnie ustalili twoją datę śmierci, a ja nie zdążyłem doprowadzić do końca umowy. Ty umarłaś, a ja straciłem trzy cenne dusze... Pech...
- Lucyfer. Kontynuuj.- powiedział twardo Azazel.
- Ach no tak. No więc regulamin mówił: „Dusza osoby, której kontrakt z diabłem został zerwany, trafia do piekła i staje się jedną z Upadłych.” Dlatego spadł na ciebie taki los.
- Czyli... zostanę diablicą?
- Tak. Jesteś gotowa, Angelo?- zapytał Azazel, wyciągając dłoń w stronę dziewczyny i pomagając jej wstać. Kiedy znalazła się przy nim, zbliżył się do jej ucha i szepnął.- Czyż to nie dziwne, że tak mroczna osoba jak ty, nosi imię iście anielskie?




Tak jak obiecałam, 2 rozdział Wam przedstawiam :D 
Cieszę się, że tylu osobom to się podoba, a to oznacza, że warto kontynuować tą historię ;) Następny rozdział przewiduję, że pojwi się jakoś w przyszły czwartek. Nowy rok szkolny lada chwila się zacznie, a to oznacza znacznie mniej czasu na pisanie. Ale spokojnie, nie opuszcze bloga, ani nie będę go "olewać". 
Zapraszam do komentowania :D

niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 1

"[...] najciemniej jest tuż przed wschodem słońca."
Autor Nieznany


Obudziła się w miękkim łóżku, otoczona najróżniejszymi poduszkami.  Otworzyła powoli oczy, rozglądając się z pełnym zaciekawieniem, dookoła siebie.
Znajdowała się w sporych rozmiarów pokoju, pomalowanym czerwona farbą. Przed nią znajdowało się duże lustro, pokrywające większość ściany, ozdobione złotą ramą.  Obok niego stała ogromna, czarna szafa, wypełniona aż po brzegi ubraniami.  Natomiast drewniana podłoga wyłożona była puszystym dywanem. Dziewczyna spojrzała w górę, i ujrzała ciemny baldachim.
Teraz musiała chwilę pomyśleć. Pomieszczenie w którym się obecnie znajdowała, było jej zupełnie nieznane. Wręcz dziwiła ją,  jej obecność tutaj. Co więcej- nic nie pamiętała, jakby ktoś wymazał jej wspomnienia z wczorajszego dnia.
- Czyżbym za dużo wypiła? A może....- powiedziała do siebie, szybko patrząc pod ciepłą kołdrę.- Ufff... Ubrania są na swoim miejscu.

Nagle dziewczyna usłyszała kroki dochodzące z innego pokoju. Parę sekund później, bez żadnego pukania, do pomieszczenia wszedł jakiś obcy mężczyzna. Był bardzo wysoki, miał długie, czerwone włosy, a ubrany był w  czarny, dobrze dopasowany, garnitur. Do tego, jego głowę ozdabiał czarny cylinder.
Kobieta raptownie wstała z łóżka, zahaczając przy tym nogą o mały stolik nocny, znajdujący się obok niej. Głośno syknęła z bólu, łapiąc się za zranione miejsce. Rana powstała przez uderzenie, dziwnym trafem, zniknęła. Prawie od razu.
- Co się dzieje? – zapytała dziewczyna, patrząc ze zdziwieniem na swoją nogę.- Jak to możliwe....
- Oh to nic takiego. Z pewnością się do tego przyzwyczaisz .- powiedział nieznajomy, a jego ciemne jak noc oczy, zaiskrzyły jasnymi światełkami. Wyglądały zupełnie jak gwiazdy, na bezchmurnym, wieczornym niebie.
- Kim ty jesteś?!
- Ach, no tak, gdzie moje maniery. Mam na imię Lucyfer, milady.- powiedział, kłaniając się przed dziewczyną i zdejmując kapelusz. Z jego czerwonych włosów wystawały ciemne, małe rogi.
- Lucyfer?- zapytała kobieta, patrząc ze zdziwieniem na mężczyznę. To nie było możliwe... On był...- Diabłem... Jesteś diabłem, prawda?
- Owszem kochanie, pierwszym wśród Upadłych.- powiedział, uśmiechając się do dziewczyny i odsłaniając przy tym swoje dwa małe i idealnie białe kły.
- Ale co robisz na Ziemi?
- Na Ziemi? Kochanie, ty chyba nie zdajesz sobie sprawy gdzie się obecnie znajdujesz. Jesteśmy w Piekle.
Na to słowa, dziewczyna otworzyła szerzej oczy. W Piekle?  Pomyślała, błędnie wodząc wzrokiem po pokoju.
- Czyli to oznacza, że umarłam?- zapytała, nadal nie patrząc na diabła.
- Najwyraźniej, tak. Ubierz się w coś ładnego, to ci o tym opowiem. Czekam w kuchni.- odpowiedział Lucyfer, po czym wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Dziewczyna została sama, ze swoimi myślami. A ich w tej chwili, było aż nad to.  Usilnie starała sobie przypomnieć, co działo się wczorajszego dnia, co poszło nie tak. Czy wykonywała kolejne zlecenie? Czy ktoś jej w tym przeszkodził? Na te pytania nie mogła sobie odpowiedzieć. Ale z drugiej strony, nie mogła znieść tej niewiedzy, tej niepewności, która narastała z każdą minutą, coraz bardziej.
W końcu, kobieta podeszła do szafy, w celu wybrania jakiegoś dobrego ubrania- w końcu taka była prośba diabła. Kiedy otworzyła drzwi garderoby, zdziwienie jakie przeżyła wcześniej, jeszcze bardziej urosło. Przed nią widniała szafa, przepełniona wręcz po brzegi, najdroższymi i najbardziej ekskluzywnymi ubraniami, jakie dziewczyna kiedykolwiek mogła ujrzeć na oczy. Większość z nich była w ciemnej tonacji, a zdecydowanie przeważały rzeczy czerwone i czarne. Wreszcie jej uwagę przykuła krótka, czarna sukienka na ramiączka, z odkrytymi plecami. Miała w sobie i prostotę, i elegancję. Do niej dobrała granatowe koturny, na pasek.
Dziewczyna podeszła do lustra, uważnie przyglądając się swojemu odbiciu. Ujrzała wysoką kobietę, o bardzo szczupłej sylwetce, którą większość osób uznała by za wręcz za wychudłą. Jej długie, czarne włosy, opadały swobodnie na bladą, smukłą twarz, której głównym atutem były wystające kości policzkowe. No i oczywiście oczy. Ta tajemnicza zieleń, przypominająca las po deszczu, idealnie współgrała z jej mrocznym typem urody. Aby jeszcze bardziej podkreślić ten kolor, zawsze nakładała na powieki ciemny makijaż.
Dziewczyna nie była brzydka, można by się wręcz pokusić o stwierdzenie, że tak ładnych twarzy nie spotyka się na co dzień. Jednakże jej aż chorobliwa szczupłość nadawała wrażenie ciągłego zmęczenia i braku siły. Oczywiście nie ma bardziej mylnego przypuszczenia. Ta drobna osóbka bez najmniejszego problemu pokonywała, dwa razy cięższego od siebie, mężczyznę. Ale mimo to  lubiła te bezmyślne stereotypy, bo wyjątkowo ułatwiały jej zabicie ofiary. Któż w końcu osądził by tak markotną dziewczynę o taką siłę? Nikt. I to sprawiło że stała się najlepsza.

Kobieta w końcu odeszła od lustra i wyszła z pokoju, zmierzając w stronę kuchni.
Na jednym z obracanych stołków siedział Lucyfer, bawiąc się owocami. Żonglował nimi, podrzucał je i robił z nimi wszystko co się tylko dało . Zupełnie jak nieświadome niczego, dziecko.
Nagle jednak odłożył wszystko na blat obok niego, i raptownie obrócił się w stronę dziewczyny. Spojrzał na całe jej ciało, przewiercając ją wzrokiem, od góry do dołu.
- A więc o czym chciałeś ze mną porozmawiać?- zapytała się w końcu, starając  jakoś wyrwać diabła z transu w jaki wpadł.
- Ach no tak. Usiądź, kochanie. To długa i nieco skomplikowana historia.- odpowiedział wskazując krzesło na przeciwko siebie. Dziewczyna posłusznie zajęła miejsce i wlepiła zniecierpliwiony wzrok w oczy Lucyfera. Ten jeszcze chwilę pomyślał nad tym jak  dobrze rozpocząć swoją przemowę, aż w końcu zaczął.
- No więc jak już zapewne wiesz, umarłaś. Nie, nie pytaj mnie o przyczynę swojego zgonu, ja nie mogę ci o tym mówić. Od tego są Żniwiarze, to ich sprawa. Ale nie o tym chciałem ci powiedzieć. Chodzi mi o to, że...- przerwał, drapiąc się po głowie. Wyraźnie widać było, że nie miał pojęcia jak dobrze ująć to co miał do przekazania.- A może inaczej. O ile się nie mylę, byłaś jedną z najlepszych zabójczyni na świecie, prawda?
Dziewczyna milczała. Nie była dumna z tego co robiła, jednak nie miała wyboru. Pewne znaczące rzeczy zmusiły ją do takiego życia. Groźby oraz widmo śmierci wiszące nad nią od samego urodzenia, sprawiło że zabijała. Ofiarami byli więźniowie, osoby zupełnie bezbronne a nawet Bogu Ducha winne dzieci- wszyscy zginęli, na zlecenie Ich. Tych popaprańców. Oni grozili jej rodzinie, oni pozbawili jej rodziny. Zabrali wszystko co kiedykolwiek było dla niej w jakiś sposób ważne. Zabrali jej wolność.
Pamiętała każdą swoją ofiarę. Jej wygląd, nawet nieco charakter. Ale była jedna rzecz która każdej nocy wybudzała ją z błogiego snu. Krzyk. Krzyk mordowanej osoby, jej wyraz twarzy podczas umierania. Te ciche modlitwy i nie wysłuchane błagania- to wszystko dręczyło ją zawzięcie przez kilkanaście lat. I bała się. Bała się, że to będzie trwało dalej, przez resztę wieczności, a tego by nie wytrzymała.
- Byłam najlepsza.- odpowiedziała w końcu, patrząc niepewnie na czerwono włosego diabła.
- Oj wiem o tym, kotku. Nie miałaś ze sobą równych. Obserwowałem cię przez wiele lat. Jeżeli pamięć mnie nie myli, to zaczęłaś już w wieku dziesięciu lat.  Taka młoda, a już zabijająca z wprawą profesjonalisty. Niesamowite. Patrzyłem z boku, jak skradałaś się do swojej ofiary, jak odgrywałaś  scenkę. Oh! Cóż to było za przedstawienie, godne najlepszego aktora. Winszuję!- diabeł skinął głową, obdarzając dziewczynę zawadiackim uśmiechem. Typowy cwaniaczek. Jednak mimo tak nieciekawej cechy było w nim coś innego, przyciągającego.
- No cóż, ale potem dorosłaś, a twoje sposoby na zabicie stawały się coraz bardziej kreatywne. Czasami nawet brutalne!- kontynuował.- W zaledwie pięć lat stałaś się najlepszą zabójczynią na świecie. Sokole oko, niezawodny cel, uszy słyszące każdy, nawet najmniejszy, szelest. Zdolności godne pochwały. Znałem powody dla których zabijałaś. Sam byłem światkiem momentu w którym Ich zabito. W którym z zimną krwią pozbawiono życia Twoich ukochanych rodziców.

W tym momencie przerwał, czekając niecierpliwie na jakąkolwiek reakcje ze strony dziewczyny. A ona nic, żadnych emocji. Przez tyle lat nauczyła się skutecznie je wyłączać, doszczętnie wyrzekając się wspomnień związanych z Nimi. Wiele osób twierdziło że to system obrony, próba poradzenia sobie z faktem że Ich już nie ma, że zginęli. Ale to nie tak. Ona nie mogła się rozpraszać niepotrzebnymi myślami o tym że została sama. Miała wytyczony cel. Zabijała tak długo i tak wielu, aż w końcu będzie mogła uśpić czujność zleceniodawców. Aż w końcu będą mieli świadomość tego, że jest najlepsza i że może mieć przerwę. A wtedy ona zaatakuje. Dokona należytej zemsty na tych którzy zabrali jej wszystko. W głowie rodziło jej się wiele pomysłów na to jak by ich ukarać. Najpierw pozbawić ich rodziny. Tak, to boli najbardziej. Doprowadzając ich do skraju wytrzymałości psychicznej, zacząć działać. Czy powolne odcinanie każdego członka, jest odpowiednio bolesne? Czy to odpowiednia kara, czy dzięki temu odpokutują za wszystko co jej zrobili i za wszystkich którzy z ich zlecenia zginęli? Nie. Prawdziwe Piekło czeka ich tutaj. W Krainie Potępionego. Ładna nazwa, taka majestatyczna.
Dziewczyna otrząsnęła się z przemyśleń. Nie mogła się już zemścić. Ona nie żyła. Wszystko było stracone.
- Dobrze się czujesz?- zapytał w końcu Lucyfer, zauważając że kobieta się nie odzywa, a do tego na jej twarzy pojawiała się coraz większa wściekłość.
- Tak. Chyba tak.- odpowiedziała, przecierając mokre od potu, czoło.- Co chciałeś mi powiedzieć? Bo ja nadal nie rozumiem dlaczego tutaj jestem.
- Wiesz... Chyba wyjaśnię ci to dopiero na miejscu.
- Na miejscu?
- No wiesz. W Naszym Królestwie.





Dobrze, w końcu doczekaliście się opublikowania rozdziału 1. Bardzo cieszy mnie fakt, że wielu osobom się podobał już sam Prolog.
Muszę ostrzec, że rozdziałów nie będzę publikować co 3 dni, lecz co 5. Mam mały zapas napisanych rozdziałów i niezbyt dopisującą wenę, tak więc proszę o zrozumienie i nie naciskanie na mnie- z pewnością nie będę Was przetrrzymywała dwa tygodnie.
Następnego rozdziału możecie się spodziewać w czwartek/piątek.
Bardzo proszę o szczerą opinię na temat 1 rozdziału. 
Dziękuję.




czwartek, 22 sierpnia 2013

Prolog

„Śmierć nie czyni cię smutnym - czyni cię pustym. To właśnie jest w niej złe. Wszystkie twoje zaklęcia i nadzieje, i śmieszne nawyki znikają pędem w wielkiej, czarnej dziurze i nagle zdajesz sobie sprawę, że odeszły, bo, równie nieoczekiwanie, niczego już nie ma w środku.”
Autor Nieznany



Śmierć.
Co to słowo, tak naprawdę oznacza? Koniec, wstąpienie w ciemności i mrok? Nie. Śmierć jest tylko początkiem nowego życia, gotującego nam nowe niespodzianki. Jest dla nas szansą na zbawienie, na spotkanie z Nim.
Albo na potępienie.

Potępienie. Jedno słowo, wywołujące tak wiele negatywnych uczuć. Już poczułeś ten dreszcz na swoich plecach? Już objawił Ci się obraz ognia, demonów i ciemności? Wiecznych męczarni?
Otóż wielu z Was spotka właśnie taki los. Śmierć przyniesie za sobą cierpienie jakiego nawet na Ziemi doznać nie mogłeś. Po raz pierwszy odpokutujesz za swoje grzechy.

Ona jednak była inna. Niewątpliwie zasłużyła na Piekło. Seryjna zabójczyni, najlepsza w swoim fachu. Tak wielu niewinnych ludzi ma na sumieniu, a niektórzy do dnia dzisiejszego objawiają jej się w koszmarach. Objawiali się, w każdym razie.
Teraz przed jej oczami widnieje tylko ciemność i nieprzenikniony mrok, ogarniający ją z każdej strony. Wśród czarnych oparów, widoczne jest bardzo niewyraźne światełko. Z każdą chwilą staje się coraz większe i większe.
 W końcu pojawił się Ten, którego się tak bardzo boicie.
 Diabeł, w swojej najczystszej postaci.

Uśmiechnął się do dziewczyny, a jego iskrzące kły, zabłyszczały w mroku. Złapał ją delikatnie za rękę, uważając na to aby nie zranić tak kruchej istoty.
Tylko dlaczego?
Dlaczego nie rozdrobni jej w pył? Dlaczego nie porwie jej duszy na drobne kawałki?
Otóż nie może.
Bo to ona
 jest jego królową .





Wstęp

Witam wszystkich, którzy jakimś trafem trafili na mojego nowego bloga. Założyłam go już troszkę wcześniej, jednak do tego czasu widniał pusty i bez życia. Teraz zamierzam prowadzić go skrupulatnie.
Może niektóre osoby kojarzą mnie, bo czytały mojego drugiego bloga o bogu kłamstwa Lokim (Link do bloga). To opowiadanie, jednak bardzo różni sie od tego które dotychczas publikowałam.

Historia poświęcona jest przede wszystkim trzem krainom: Piekłu, Niebu i Ziemi. Główna bohaterka trafia do pierwszej z nich i tam jej los się zaczyna. Niestety mówiąc więcej, zdradzę część fabuły, a tego bym nie chciała. Tak więc zapraszam wszystkich do czytania i mam ogromną nadzieję, że Wam sie spodoba.

A teraz,
INFORMACJE DLA CZYTAJACYCH:

1. Nie wolno przeklinać w komentarzach, ani używać gróźb. Jeżeli chcesz wyrazić swoją opinię, wyraź ją kulturalnie.
2. Jeżeli trafiłeś/as na mojego bloga i chcesz w komentarzach promować swoje wypociny, najpierw przeczytaj moje. Każdy rodzaj beszczelnego Spamu bedę ignorowała.
3. Jeżeli mnie krytykujesz, uzasadnij to. Nie chciałabym czytać bezsensownych zdań na temat tego jaka to jestem beznadziejna i nie mieć w tym żadnego sensownego uzasadnienia. Jeżeli chcesz coś takiego napisać- odpuść sobie.
4. To opowiadanie jest wyłącznie mojego autorstwa i każdy rodzaj "kopiowania" treści będzie surowo ukarany.
5. W opowiadaniu moga zostać poruszone tematy religijne oraz nie tylko. Jeżeli jakaś osoba jest bardzo wrażliwa na tego typu rzeczy, bardzo proszę, aby nie pisala mi swoich pretensji w komentarzach, tylko po prostu opuściła bloga.
6. Posty bedę się starać wstawiać regularnie, jednakże bardzo prawdopodobne, że bedą sie pojawiać max. 1 raz w tygodniu. Posiadam dwa działające blogi i trudno mi będzie pogodzić pisanie nowych rozdziałów do oby dwóch, ze szkołą i innymi zajęciami. Także proszę o wyrozumiałość, jeżeli termin wstawienia się troche przesunie.

Ode mnie to tyle, zapraszam do czytania Prologu

Mrs. Darkness