czwartek, 3 października 2013

Rozdział 4

„Każdy jest potencjalnym mordercą, tylko jego żądza mordu ukryta jest pod powierzchnią obowiązujących norm zachowania społecznego.”
Antoni Kępiński



Angela chodziła po pałacu, rozglądając się dokładnie po każdym jego kawałku. Obserwowała obrazy, zabytki i bardzo drogocenne egzemplarze, niektórych ludzkich wynalazków. Całe królestwo emanowało pewnego rodzaju magią, której ona nawet nie umiała odgadnąć. Co kryło się za niektórymi ścianami? Jakie straszne sekrety skrywają te cholerne diabły?
Dziewczyna przeszła do ogromnej Sali na której środku stał gigantyczny tron, ozdobiony czarnymi różami. Był piękny i majestatyczny, ale także mroczny i z lekka melancholijny. Jakby z góry dla niej stworzony.
- Niedługo na nim zasiądziesz, księżniczko.- powiedział nagle Azazel, pojawiając się tuż za Angelą. Dziewczyna podskoczyła ze strachu, lecz już po chwili uspokoiła się, obracając w stronę diabła, aby móc na niego spojrzeć.
-  Mów do mnie królowo. Już dzisiaj odbędzie się koronacja, więc po co używać niższych tytułów?
- Masz rację, jednak póki na Twej głowie nie pojawi się korona Piekła, nie mam obowiązku, ani możliwości, aby nadać Ci tytuł królowej. Wybacz, Angelo.- odparł piękny diabeł i ukłonił się delikatnie, pokazując dziewczynie, że mimo wszystko ma do niej ogromny szacunek. Angela była niewzruszona. Nie interesowało ją zbytnio co Azazel może, a czego nie może zrobić. Wszystko musiało być tak, jak ona sobie zażyczyła. Jednak nie miała zamiaru już drążyć tej sprawy. Teraz musiała się skupić tylko i wyłącznie na koronacji.
- To kiedy ona się odbędzie? Koronacja?- zapytała, odwracając się z powrotem w stronę tronu. Jej twarz wyrażała niepochamowaną żądzę. Żądzę władzy i chęć zemsty, która nastąpi kiedy już ją zdobędzie. Wszystko układało się tak jak ona chciała, wszystko było idealnie. Nikt nie zabierze jej tego co zdobyła, a jeżeli spróbuje… Już nigdy nie ujrzy światła dziennego oraz ludzi. Już nigdy nie poczuje na twarzy chłodnego smagania wiatru oraz nie usłyszy radosnego gwaru miasta. Już nigdy… nie będzie mieć szansy na normalne życie. Ona się o to postara.
- Ceremonia rozpocznie się ok. godziny 22, natomiast sama koronacja nastąpi punkt o północy. Tak mówi kodeks. W momencie kiedy korona pojawi się na Twej głowie otrzymasz wyjątkowe moce.
- Moce?- zapytała ze zdziwieniem Angela, po raz kolejny spoglądając na diabła.
- Tak. Każdy diabeł posiada wyjątkowe zdolności, przypisane tylko i wyłącznie, jemu. Może być to jedna moc, może być ich parę, jednak zawsze odzwierciedlają charakter i pracę danego osobnika. Zobaczymy jakie dary ty otrzymasz.- powiedział Azazel, uśmiechając się tajemniczo. Sięgnął ręką w stronę swojej kamizelki i wyjął z niej malutki zegarek kieszonkowy. – Och już późno, musimy się zbierać. Krawcowe muszą ci uszyć strój na uroczystość.

Diabeł ruszył przed siebie, ciągnąc za sobą Angelę. Dziewczyna nie była zadowolona z tego, że Azazel ją dotykał, a już tym bardziej ciągnął. Jednak nie miała szansy mu się sprzeciwić, bo wiedziała, że stara się aby jej koronacja wyszła jak najlepiej.
W końcu, po przejściu wielu korytarzy i minięciu tysiąca tajemniczych drzwi, Angela znalazła się w Sali krawcowej. Było to ogromne pomieszczenie, pełne luster, porozrzucanego materiału oraz przepięknych kreacji znajdujących się na manekinach.  Na jednym z krzeseł siedziała natomiast kobieta. Była piękna, miała krótkie brązowe włosy i przenikliwe ciemne oczy. Ubrana była w długą pomarańczową suknię, idealnie przylegającą do jej zgrabnego ciała i odkrywającą blade plecy. Na widok Angeli uśmiechnęła się, odsłaniając swoje śnieżnobiałe kły.
- A wiec to jest nasza przyszła królowa. Milo mi cię poznać, księżniczko.- powiedziała, kłaniając się przed dziewczyną.
- To jest Nemezis. Nasza krawcowa jak i również jedna z trzech diablic w Piekle. Odpowiada również za parę innych spraw, ale one są  raczej… nieistotne w tym momencie.- powiedział Azazel, podchodząc do jednego z manekinów i oglądając zawieszony na nim strój.
- Jedną z trzech?- zapytała zdziwiona Angela.
- No tak. Jesteś ty, Nemezis i jeszcze jedna diablica, której nie miałaś jeszcze okazji poznać. Jednak myślę, że podczas twojej koronacji z pewnością się poznacie. A teraz, czas się wziąć do roboty. Mamy niewiele czasu.
Na te słowa Nemezis szybko zjawiła się obok dziewczyny z miarka krawiecką w ręku.
- Musisz się rozebrać.- stwierdziła.
- Słucham?!- krzyknęła Angela, cofając się krok do tyłu.
- Inaczej nie dam rady dokładnie cię zmierzyć. Azazel wyjdzie, nie masz się czego obawiać.- zapewniła diablica, posyłając Azazelowi znaczące spojrzenie, na które diabeł niemal natychmiast zniknął z pokoju.
Angela niepewnie zaczęła zdejmować z siebie ubrania, aż w końcu została w samej bieliźnie.
- Jesteś bardzo chuda, ale dzięki temu uda mi się stworzyć idealną i majestatyczna kreację.- stwierdziła Nemezis, zabierając się do mierzenia talii dziewczyny.

&&&

Lucyfer cały dzień chodził po pałacu zestresowany, wyprowadzony z równowagi. Jego wszystkie myśli zajmowała wieczorna koronacja Angeli. Bardzo dobrze wiedział jakie będą jej konsekwencje.
- Ona nas zrujnuje. Już widzę jak stajemy się jednymi z tych torturowanych potępionych, a ona stoi nad nami w roli kata.- mówił podczas wczorajszej, później rozmowy z Azazelem.
- Myślę, że trochę ci odbija, Lucyferze. Jeżeli jej nie podpadniesz, nic ci nie zrobi. Nie popadaj w paranoje.- skwitował diabeł i tym samym zakończył ich konwersacje.
Ale on już jej podpadł. Kontrakt z jej rodzicami i wykorzystywanie jej dla swoich celów, było wystarczającym powodem do zemsty. Jak on mógł się tak upokorzyć, niedopełniając umowy z tymi cholernymi śmiertelnikami? To przez nich jest teraz w tak ciężkiej, i zapewne niebezpiecznej, sytuacji.
Ale przecież ona nie może mu nic zrobić. To on był pierwszym wśród Upadłych, to on stworzył Piekło. Żaden śmiertelny podmiot, który przypadkiem zdobył status królowej, nie będzie nim rządzić! I tego się będzie trzymać.

Diabeł podążał właśnie na spotkanie z Misterią i Azazelem. Tak cholernie nie cierpiał widywać tej dziewczyny, że perspektywa tego spotkania nie widziała mu się dobrze. Po prostu irytował go jej spokój i fakt, że za każdym razem wytykała mu błędy. A wtedy on się irytował i dochodziło do kłótni. Za każdym razem.
Lucyfer doszedł na koniec korytarza i stanął przed ogromnym lustrem. Nie cierpiał przez nie przechodzić, mimo że gwarantowało nieziemskie przeżycia. Stajesz po jego drugiej stronie- i cały czar pryska. Ten pusty pokój z widokiem na sale tortur, był chyba najgorszym miejscem na jakiekolwiek spotkania. Ale cóż, przynajmniej było jasne, ze nikt ich nie będzie podsłuchiwać.
Czerwono włosy przysunął rękę do lustra i bez zastanowienia wepchnął ją w taflę szkła. Już chwile później znajdował się po drugiej stronie. W pomieszczeniu zastał Azazela, Misterię i Mefistofelesa, wesoło rozmawiających. Znaczy, to Azazel i Misteria rozmawiali, a Mefisto przyglądał im się z boku.
- Po co chcieliście się spotkać? I co ten idiota tu robi?- spytał Lucyfer, wskazując palcem na siedzącego cicho Mefistofelesa.
- Musieliśmy się wszyscy spotkać, aby omówić pewne sprawy. Czy tego chcesz czy też nie, Mefistofeles należy do wyższej hierarchii diabłów i powinien uczestniczyć w tej rozmowie.- powiedział Azazel, podnosząc się z podłogi i stając obok czerwonego ze wściekłości Lucyfera. – Niestety Nemezis nie mogła przyjść. Przygotowuje właśnie strój dla Angeli.
- Czyli jak sądzę, to ona będzie tematem rozmowy?- zapytał czerwono włosy, rozsiadając się na ziemi.
- Tak. Musimy wymyślić plan działania. Wiemy, że będzie chciała zemsty. Trzeba być ślepym aby tego nie zauważyć. Wiemy również, że będzie się chciała zemścić na tobie.
- Po raz kolejny trzeba cię ratować. Czemu ty nigdy nie nauczysz się porządnie załatwiać niektórych spraw.- powiedziała Misteria, podnosząc się z podłogi i obdarzając Lucyfera triumfującym uśmiechem. Była ona niezbyt wysoką dziewczyną , o drobnej posturze i niesamowitej urodzie. Miała proste, długie, białe włosy oraz szare, niemal srebrzyste oczy. Ubrana była w czarne, obcisłe spodnie, czarną skórzaną kurtkę z ponaszywanymi ćwiekami, luźny biały t-shirt i buty motocyklowe.
- Zamilcz karlico!- warknął czerwono włosy posyłając diablicy spojrzenie rozżarzonych, czerwonych oczu. Jego ręce natomiast zapłonęły rubinem ognia. Ta dziewczyna dobrze wiedziała jak go doprowadzić do wściekłości. A najbardziej irytował go fakt, że nie mógł jej zabić, ani potępić, bo należała do wyższej klasy diabłów.
- Chcesz walczyć? To podejdź bliżej panienko!- zaproponowała Misteria, przyjmując pozycję gotową do walki. Kiedy diabły były niebezpiecznie blisko siebie, miedzy nich szybko wskoczył Mefisto z uśmiechem na ustach. W końcu się na coś przyda i tym razem to nie on oberwie.
- Uspokójcie się! Przyszliśmy tutaj, aby omówić ważną sprawę, a nie wywołać kolejny pożar.
- Gdyby nie twoja głupota, nie musielibyśmy nigdzie przychodzić i niczego ustalać!- powiedział Lucyfer, a płomienie na jego rękach lekko przygasły. Nie były również już skierowane w stronę diablicy.
- Właśnie! Jak można być takim głupim, aby podpisać tak niekorzystny kontrakt z skrzydlatymi. Założę się, że to Michał cię namówił. Nie cierpi nas.- stwierdziła Misteria odchodząc na bok i siadając na podłodze, obok nóg Azazela, który przyglądał się wszystkiemu w milczeniu. Jego twarz pogrążona była w jakimś głębokim zamyśleniu.
- Misteria, twój ojciec nie brał w tym...
- To nie jest mój ojciec! Nigdy nim nie był i nigdy nim nie będzie!- przerwała Mefistofelesowi diablica, rzucając mu zabójcze spojrzenie. – Nic o niczym nie wiesz, Mefisto. Jesteś głupim diabłem, który żyje w przekonaniu że wszystko mu wolno. Jakbyś nie był takim egoistą, nie musielibyśmy teraz bać się o to czy ta nowa, nie będzie chciała nas zadźgać!
- Dobrze... To może powinienem wyjść, skoro wszystkim tak bardzo przeszkadzam?- powiedział Mefisto, ruszając w stronę wyjścia.
- Dość!- krzyknął Azazel, ruszając za Mefistem i ciągnąc go za ramię z powrotem na środek pokoju.- Przestańcie się kłócić, bo nie wytrzymam! Mamy ważną sprawę do rozwiązania, a wy zachowujecie się jak dzieci. Czas przejść do rzeczy, bo do koronacji nie zostało wiele czasu.
Lucyfer i Misteria wymienili się spojrzeniami i posłusznie skinęli głową, podchodząc do pięknego diabła. Mefistofeles początkowo niechętnie, lecz w końcu również i on dołączył do trójki.
- To co mamy zrobić?- zapytał, patrząc w pusto w podłogę.



***
Dobrze. Wstawiłam nowy rozdział, ale pozostaje mi jeszcze przeprosic Was najmocniej za baaaardzo długą nieobecność. Rozdział ten został napisany duzo wcześniej, ale jakoś nie mogłam sie wziąć za jego publikację. Jeszcze raz bardzo Was za to przepraszam. Trochę się załamuję, bo pod poprzednim postem od tak długiego czasu pojawił sie właściwie tylko jeden komentarz i nie dokońca wiem, co jest nie tak z tym opowiadaniem. No cóż. Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem będzie choć troszke wiecej opinii. 
Nastepnego rozdziału możecie sie spodziewać ok. 19.10. Chyba tylko na taki termin wyrobie sie z napisaniem rozdziału.