„Ten, kto kłamie w twoim
interesie, będzie kłamał i przeciw tobie.”
Edward Morgan Forster
Lucyfer ruszył w stronę wyjścia, przechodząc obok
rzędu tajemniczych pokoi. Kiedy w końcu wyszli na zewnątrz, dziewczyna dopiero
zobaczyła w jak wielkim domu się znajdowała. Trzy piętra, nowoczesna zabudowa,
budynek prawie w całości wyłożony lustrem weneckim. Do tego jeszcze ogromny
taras na dachu, z basenem i sporych rozmiarów barem. Wymarzone mieszkanie.
Na pojeździe stał natomiast luksusowy Aston Martin DB9.
- Panie przodem!-
powiedział Lucyfer, otwierając drzwi przed kobietą. Kiedy już wsiadła, jej
uwagę zwróciła obecność wielu „ludzkich” gadżetów. Laptop, telewizor, radio i
IPhone- takie zabawki bardziej pasowały do jakiegoś milionera.
Otworzyły się
drugie drzwi. Do środka wszedł diabeł, zasiadając przed kierownicą auta.
Przekręcił kluczyk w stacyjce. Zabrzmiał głośny warkot silnika. Ruszyli.
- Dlaczego
posiadasz przedmioty stworzone przez ludzi?- zapytała w końcu dziewczyna,
patrząc uważnie na Lucyfera.
- Przez ludzi? A
kto ci kochanie, takich bzdur nagadał?- zapytał czerwono włosy, zerkając na
kobietę z rozbawieniem. Z jego ust znowu wyłoniły się malutkie kły, mieniące
się w świetle słońca.- Wszystkie technologie jakie posiadacie nie zostały ani
wymyślone przez Was, ani już tym bardziej nie były ideą Boga. On nie popiera tego typu rozrywek. To
jest tylko i wyłącznie nasz pomysł.
- Nie rozumiem.
- Posłuchaj. Każdy
przyzwoity diabeł, ma za zadanie kusić człowieka, prawda? Taka jest nasza
robota, nic na to nie poradzimy. A powiedz mi co najbardziej odciąga ludzi od
modlitwy, od myślenia o Nim? Technologia. Komputery, telefony, Internet.
Jesteście na to bardzo podatni, łatwo was uzależnić. Choć muszę przyznać, że to
najdelikatniejsza forma kuszenia.- powiedział diabeł , wjeżdżając w środek
miasta.
Niebo znajdujące
się nad nimi z tajemniczego granatu, zamieniło się w mroczną czerwień, pokrytą
czarnymi smugami. Ulice w miasteczku były kręte, wyłożone szarym kamieniem,
głośno uderzającym o koła samochodu. Wszystkie alejki wyposażone były z dwóch
swoich boków, swojskimi domkami. Nie był to już ten sam luksus, co u niej.
Miasto również nie było zbytnio oblegane przez garstki diabłów. Było dziwnie
pusto.
W końcu drogi
zaczęły wspinać się coraz wyżej i wyżej, odkrywając wyżyny, znajdujące się w
oddali. Miasteczko zostało w tyle, a przed dziewczyną urósł ogromny pałac. Nad
nim niebo, było już zupełnie czarne, a wokół jednej z wież krążyły ciemno-szare
kruki, trzymające w dziobach malutkie ofiary.
Królestwo miało w
sobie tyle samo majestatu, co wywołującego ciarki, mroku.
W końcu samochód
do jechał do ogromnej, gotyckiej bramy. Była lekko uchylona, jakby nikt tutaj
nie przejmował się zbytnio bezpieczeństwem. Lucyfer szybko wyszedł z auta,
zamykając za sobą drzwi. Dziewczyna uczyniła to samo.
Diabeł podążył w
stronę wejścia. Kiedy już wkroczyli do środka, ujrzeli przed sobą nietypowy
wystrój. Ściany mieniące się ciemnymi kolorami, iskrzyły delikatnie w
promieniach słońca, padających z wielkich okien. Dookoła unosiły się opary, z
białego dymu. Całe wnętrze urządzone było w stylu wiktoriańskim, w pewnych
momentach bardzo jednak przypominający
gotyk. Ogromne obrazy, przedstawiające portrety jakiś nieznanych dziewczynie,
osób, wisiały niemal na każdej ze ścian.
Na środku Sali
znajdował się sporych rozmiarów tron, ozdobiony czarnymi różami. Był pusty, bez
władcy.
- Nie macie
króla?- zapytała dziewczyna, patrząc uważnie na Lucyfera. Diabeł nie
odpowiadał. Rozglądał się bezradnie po Sali, szukając czegoś, lub kogoś, co
pomogłoby mu w uniknięciu niezręcznej dla niego odpowiedzi.
- Nie mamy.
Jesteśmy wolni i skazani na własne decyzje. Ale tak jest chyba najlepiej.-
powiedział męski głos, dobiegający zza tronu. Do „gości” podszedł przystojny
mężczyzna, o średnim wzroście i spokojnym wyrazie twarzy. Miał srebrzyste,
krótkie włosy lekko opadające mu na czoło oraz piękne błękitne oczy, momentami
przechodzące w purpurę. Ubrany był tak,
jakby dopiero co wyjęty z epoki wiktoriańskiej. Biała koszula, z falbanami przy
rękawach, czarna kamizelka, granatowa wstążka zawiązana w kokardę, kozaki
sięgające mu łydki oraz ciemno niebieski, długi płaszcz- idealnie pasowały do
tamtych czasów. Do tego na jego głowie widniał mały, czarny kapelusik z
wetkniętą w niego, błękitną różą.
- Azazelu. Jak
miło, że... przyszedłeś.- rzekł Lucyfer, patrząc z ulgą w oczach, na diabła.
Chwile potem zwrócił się do stojącej obok niego dziewczyny.- Kochanie, to jest
Azazel, jeden z diabłów. Myślę, że oprowadzi cię po królestwie. Prawda,
Azazelu?
- Oczywiście. Z
przyjemnością.- diabeł uśmiechną się i wyciągną rękę w kierunku kobiety.-
Idziemy, pani Angelo?
&&&
-
Skąd znasz moje imię?- zapytała Angela, spoglądając nieufnie na Azazela.
-
Och przecież jestem diabłem. Dziwną by było rzeczą gdybym nie znał imion
zmarłych. Tym bardziej, że Lucyfer wiele o tobie opowiadał.
-
Azazel!- skarcił diabła, czerwono włosy.
Azazel
jednak tylko uśmiechnął się tajemniczo i ruszył w stronę korytarza,
znajdującego się na lewo od tronu.
Tam
co 5 metrów ,
po dwóch stronach widniały tajemnicze
drzwi, wykonane z najróżniejszych materiałów i z najróżniejszymi wzorami. Jedne
były ciemne i mroczne, inne zaś kolorowe i wesołe. Diabeł nie tłumaczył
zastosowania żadnego z nich, a Angela obawiała się o to zapytać. Azazel może
nie wyglądał na groźnego, ale miał w sobie coś czego można było się obawiać. A
to jednocześnie niesamowicie przyciągało. Był to nieobliczalny mrok, który
ukryty był pod przystojnym obliczem mężczyzny. Lecz dziewczyna się nie bała. W
końcu już nic gorszego nie mogło ją spotkać.
Nie
żyła.
Wreszcie
trójka doszła do ostatnich drzwi w korytarzu, które wyglądały jak lustro.
Właściwie Angela z początku była święcie przekonana, że to co się przed nią
znajdowało, było właśnie lustrem. A jednak nie.
-
Aby przejść na drugą stronę musisz... wejść do środka. Dosłownie.- wytłumaczył
Lucyfer. Po chwili dotknął ręką zwierciadła i wepchnął ją do środka. Tafla
szkła pochłonęła resztę jego ciała i w ciągu kilku sekund, diabeł znajdował się
już „po drugiej stronie”.
Dziewczyna
nie mogła uwierzyć w to co przed chwilą ujrzała. Człowiek wchodzący w lustro-
doprawdy niesamowity widok. Choć jakby się tak zastanowić to Lucyfer nie był
człowiekiem. Był diabłem, a ona znajdowała się w Piekle. Tam wszystko było
możliwe. Nawet fruwające jednorożce, choć one były raczej bardziej
prawdopodobne w Niebie.
-
Teraz ty.- powiedział nagle Azazel popychając delikatnie Angele bliżej lustra.-
Nie bój się. Po prostu wyobraź sobie jakbyś... wsadzała rękę w tort.
„ Jakbyś wsadzała rękę w tort” powtórzyła w myślach
dziewczyna, patrząc na szkło. Nie zastanawiając się dłużej zbliżyła rękę do
lustra i „wepchnęła” ją tak jak to zrobił Lucyfer. Reszta nie była problemem.
Tafla sama ją pochłonęła, przekazując jej uczucie nieprzemierzonej rozkoszy.
Nigdy czegoś takiego nie odczuła. Niesamowite.
Chwilę
później przez szkło przeszedł również Azazel, a na jego twarzy ponownie pojawił
się tajemniczy uśmieszek. Jakby coś od pewnego czasu knuł.
Angela
rozejrzała się po pomieszczeniu do którego trafiła. Było wyjątkowe i
przerażające jednocześnie. Nie było w nim żadnych mebli, co było już jednym
pretekstem do obaw. Kolejnym były ściany. Z jednej strony wyglądały jakby były
szare, jednak po dłuższym przyglądaniu się można było stwierdzić, że były
przezroczyste. Co jakiś czas po ich „drugiej stronie” pojawiała się jakaś ręka
która pozostawiała swój odcisk na powierzchni ściany. Było również słychać
wściekłe krzyki, zupełnie jakby coś
tam niesamowicie cierpiało. Czyżby potępieni?
-
Azazelu czy ty serio uważasz to miejsce za odpowiednie do tej rozmowy?- zapytał Lucyfer, siadając na podłodze i opierając się
o jedną z przerażających ścian. Zupełnie nie zwrócił uwagi na to co się tam działo. Może tego nie
widział?
-
Oczywiście, a czemu nie? Chyba się nie boisz?- odpowiedział piękny diabeł,
znowu odkrywając swój tajemniczy uśmieszek.
-
Gdzie my właściwie jesteśmy?- zapytała Angela, nadal z niepokojem patrząc na,
coraz częściej pojawiające się, ręce.
-
W obserwatorium.- powiedział obojętnie Lucyfer, oglądając swoje paznokcie.
-
Obserwatorium czego...?
-
Tortur. – dopowiedział Azazel, a jego oczy rozbłysły.- Po drugiej stronie
potępieni przechodzą najgorsze, najbardziej brutalne tortury o jakich ci się
nawet nie śniło. Pomyśl sobie. Wszystkie narzędzia jakie używali średniowieczni
kaci, znajdują się tam. I wiele innych maszyn. Jeżeli chcesz mogę cię
zaprowadzić tam, abyś przyjrzała się temu z bliska...
-
Azazel! Przestań gadać takie brednie, bo wyjdziesz na niezrównoważonego
psychopatę. A podobno lubisz trzymać klasę. – krzyknął czerwono włosy diabeł,
podnosząc się z podłogi i ruszając w kierunku Azazela.
-
Przepraszam cię Angelo, nie wiem co we mnie wstąpiło. Wybaczysz mi to karygodne
zachowanie?
-
T-tak- odpowiedziała dziewczyna i wzięła głęboki oddech, przywracając twarzy
odpowiedni kolor. Nie mogła pokazać tego jak bardzo była w tej chwili
przerażona.
-
A teraz przejdźmy do rzeczy. Będziemy musieli powiedzieć ci o sprawach, które mogą
cię zszokować lub trochę rozdrażnić. Ale proszę nie denerwuj się. My nie
mieliśmy na nic wpływy. W każdym razie w większości.- zaczął Lucyfer, ponownie
siadając na podłodze. Angela zrobiła to samo. Azazel natomiast dalej stał,
opierając się delikatnie o jedną ze ścian.
-
A więc jak już się zdążyłaś przekonać, znajdujesz się w Piekle. Jednak nie jako
potępiona... Niedługo staniesz się
diablicą.
-
Słucham?- zapytała dziewczyna, jakby była przekonana że to co przed chwilą
oświadczył diabeł było jedynie przejęzyczeniem.
-
Diablicą. Jedną z nas. Nie będzie cię czekać żadna kara, mimo tak wielu
grzechów jakie popełniłaś. Jesteś wyjątkowa, Angelo. Jedyna w swoim rodzaju.
Nikt nie miał pojęcia, że staniesz się aż tak... wartościowa. Taka się
urodziłaś. Posiadałaś Znamię.
-
Co?
-
Pokaż mi swoją dłoń.- poprosił Lucyfer łagodnie. Angela wahała się chwilę, lecz
w końcu wykonała polecenie. Na wierzchniej stronie jej dłoni pojawił się znak.
Pentagram. Mienił się fioletową poświatą, która niesamowicie hipnotyzowała.
Wręcz rozpraszała swoim światłem.- To co widzisz jest oznaką tego, że od zawsze
należałaś do Piekieł. Że Przeznaczenie wyznaczyło ci taki właśnie los. Lecz
twoi rodzice nie mieli o tym pojęcia, kiedy podpisali ze mną umowę.
-
Jaką umowę?
-
Lucyfer!- syknął tym razem Azazel, widocznie załamany głupotą swojego
„wspólnika”.
-
Ups! Nie chciałem...
-
Jaką umowę?!- przerwała widocznie poirytowana dziewczyna. Jej zielone oczy,
przewiercały na wylot diabła, tak że poczuł się niezręcznie. A to nie często
zdarzała się takim... stworzeniom jak on.
-
No dobrze, powiem ci. Tylko zachowaj spokój, dobrze? No więc zanim się
urodziłaś twoi rodzice zawarli ze mną pakt, w którym miałem za zadanie cię
chronić aż do czasu kiedy imię twojej rodziny nie zostanie dostatecznie oczyszczone.
Miałem podarować ci specjalne zdolności, dzięki którym będziesz mogła zabijać i
stać się najlepszą z najlepszych. W zamian mogłem przejąć ich dusze po śmierci.
Twoją też. Wtedy nie wiedziałem że posiadasz ten znak. Ale o tym później. W
każdym razie Żniwiarze nieco za wcześnie ustalili twoją datę śmierci, a ja nie
zdążyłem doprowadzić do końca umowy. Ty umarłaś, a ja straciłem trzy cenne
dusze... Pech...
-
Lucyfer. Kontynuuj.- powiedział twardo Azazel.
-
Ach no tak. No więc regulamin mówił: „Dusza osoby, której kontrakt z diabłem
został zerwany, trafia do piekła i staje się jedną z Upadłych.” Dlatego spadł
na ciebie taki los.
-
Czyli... zostanę diablicą?
-
Tak. Jesteś gotowa, Angelo?- zapytał Azazel, wyciągając dłoń w stronę
dziewczyny i pomagając jej wstać. Kiedy znalazła się przy nim, zbliżył się do
jej ucha i szepnął.- Czyż to nie dziwne, że tak mroczna osoba jak ty, nosi imię
iście anielskie?
Tak jak obiecałam, 2 rozdział Wam przedstawiam :D
Cieszę się, że tylu osobom to się podoba, a to oznacza, że warto kontynuować tą historię ;) Następny rozdział przewiduję, że pojwi się jakoś w przyszły czwartek. Nowy rok szkolny lada chwila się zacznie, a to oznacza znacznie mniej czasu na pisanie. Ale spokojnie, nie opuszcze bloga, ani nie będę go "olewać".
Zapraszam do komentowania :D