czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 2


„Ten, kto kłamie w twoim interesie, będzie kłamał i przeciw tobie.”
Edward Morgan Forster


Lucyfer  ruszył w stronę wyjścia, przechodząc obok rzędu tajemniczych pokoi. Kiedy w końcu wyszli na zewnątrz, dziewczyna dopiero zobaczyła w jak wielkim domu się znajdowała. Trzy piętra, nowoczesna zabudowa, budynek prawie w całości wyłożony lustrem weneckim. Do tego jeszcze ogromny taras na dachu, z basenem i sporych rozmiarów barem. Wymarzone mieszkanie.
Na pojeździe  stał natomiast luksusowy Aston Martin DB9.
- Panie przodem!- powiedział Lucyfer, otwierając drzwi przed kobietą. Kiedy już wsiadła, jej uwagę zwróciła obecność wielu „ludzkich” gadżetów. Laptop, telewizor, radio i IPhone- takie zabawki bardziej pasowały do jakiegoś milionera.
Otworzyły się drugie drzwi. Do środka wszedł diabeł, zasiadając przed kierownicą auta. Przekręcił kluczyk w stacyjce. Zabrzmiał głośny warkot silnika. Ruszyli.
- Dlaczego posiadasz przedmioty stworzone przez ludzi?- zapytała w końcu dziewczyna, patrząc uważnie na Lucyfera.
- Przez ludzi? A kto ci kochanie, takich bzdur nagadał?- zapytał czerwono włosy, zerkając na kobietę z rozbawieniem. Z jego ust znowu wyłoniły się malutkie kły, mieniące się w świetle słońca.- Wszystkie technologie jakie posiadacie nie zostały ani wymyślone przez Was, ani już tym bardziej nie były ideą  Boga. On nie popiera tego typu rozrywek. To jest tylko i wyłącznie nasz pomysł.
- Nie rozumiem.
- Posłuchaj. Każdy przyzwoity diabeł, ma za zadanie kusić człowieka, prawda? Taka jest nasza robota, nic na to nie poradzimy. A powiedz mi co najbardziej odciąga ludzi od modlitwy, od myślenia o Nim? Technologia. Komputery, telefony, Internet. Jesteście na to bardzo podatni, łatwo was uzależnić. Choć muszę przyznać, że to najdelikatniejsza forma kuszenia.- powiedział diabeł , wjeżdżając w środek miasta.
Niebo znajdujące się nad nimi z tajemniczego granatu, zamieniło się w mroczną czerwień, pokrytą czarnymi smugami. Ulice w miasteczku były kręte, wyłożone szarym kamieniem, głośno uderzającym o koła samochodu. Wszystkie alejki wyposażone były z dwóch swoich boków, swojskimi domkami. Nie był to już ten sam luksus, co u niej. Miasto również nie było zbytnio oblegane przez garstki diabłów. Było dziwnie pusto.
W końcu drogi zaczęły wspinać się coraz wyżej i wyżej, odkrywając wyżyny, znajdujące się w oddali. Miasteczko zostało w tyle, a przed dziewczyną urósł ogromny pałac. Nad nim niebo, było już zupełnie czarne, a wokół jednej z wież krążyły ciemno-szare kruki, trzymające w dziobach malutkie ofiary.
Królestwo miało w sobie tyle samo majestatu, co wywołującego ciarki, mroku.

W końcu samochód do jechał do ogromnej, gotyckiej bramy. Była lekko uchylona, jakby nikt tutaj nie przejmował się zbytnio bezpieczeństwem. Lucyfer szybko wyszedł z auta, zamykając za sobą drzwi. Dziewczyna uczyniła to samo.
Diabeł podążył w stronę wejścia. Kiedy już wkroczyli do środka, ujrzeli przed sobą nietypowy wystrój. Ściany mieniące się ciemnymi kolorami, iskrzyły delikatnie w promieniach słońca, padających z wielkich okien. Dookoła unosiły się opary, z białego dymu. Całe wnętrze urządzone było w stylu wiktoriańskim, w pewnych momentach bardzo jednak  przypominający gotyk. Ogromne obrazy, przedstawiające portrety jakiś nieznanych dziewczynie, osób, wisiały niemal na każdej ze ścian.
Na środku Sali znajdował się sporych rozmiarów tron, ozdobiony czarnymi różami. Był pusty, bez władcy.
- Nie macie króla?- zapytała dziewczyna, patrząc uważnie na Lucyfera. Diabeł nie odpowiadał. Rozglądał się bezradnie po Sali, szukając czegoś, lub kogoś, co pomogłoby mu w uniknięciu niezręcznej dla niego odpowiedzi.
- Nie mamy. Jesteśmy wolni i skazani na własne decyzje. Ale tak jest chyba najlepiej.- powiedział męski głos, dobiegający zza tronu. Do „gości” podszedł przystojny mężczyzna, o średnim wzroście i spokojnym wyrazie twarzy. Miał srebrzyste, krótkie włosy lekko opadające mu na czoło oraz piękne błękitne oczy, momentami przechodzące w purpurę.  Ubrany był tak, jakby dopiero co wyjęty z epoki wiktoriańskiej. Biała koszula, z falbanami przy rękawach, czarna kamizelka, granatowa wstążka zawiązana w kokardę, kozaki sięgające mu łydki oraz ciemno niebieski, długi płaszcz- idealnie pasowały do tamtych czasów. Do tego na jego głowie widniał mały, czarny kapelusik z wetkniętą w niego, błękitną różą.
- Azazelu. Jak miło, że... przyszedłeś.- rzekł Lucyfer, patrząc z ulgą w oczach, na diabła. Chwile potem zwrócił się do stojącej obok niego dziewczyny.- Kochanie, to jest Azazel, jeden z diabłów. Myślę, że oprowadzi cię po królestwie. Prawda, Azazelu?
- Oczywiście. Z przyjemnością.- diabeł uśmiechną się i wyciągną rękę w kierunku kobiety.- Idziemy, pani Angelo?

&&&

- Skąd znasz moje imię?- zapytała Angela, spoglądając nieufnie na Azazela.
- Och przecież jestem diabłem. Dziwną by było rzeczą gdybym nie znał imion zmarłych. Tym bardziej, że Lucyfer wiele o tobie opowiadał.
- Azazel!- skarcił diabła, czerwono włosy.
Azazel jednak tylko uśmiechnął się tajemniczo i ruszył w stronę korytarza, znajdującego się na lewo od tronu.
Tam co 5 metrów, po dwóch stronach  widniały tajemnicze drzwi, wykonane z najróżniejszych materiałów i z najróżniejszymi wzorami. Jedne były ciemne i mroczne, inne zaś kolorowe i wesołe. Diabeł nie tłumaczył zastosowania żadnego z nich, a Angela obawiała się o to zapytać. Azazel może nie wyglądał na groźnego, ale miał w sobie coś czego można było się obawiać. A to jednocześnie niesamowicie przyciągało. Był to nieobliczalny mrok, który ukryty był pod przystojnym obliczem mężczyzny. Lecz dziewczyna się nie bała. W końcu już nic gorszego nie mogło ją spotkać.
Nie żyła.

Wreszcie trójka doszła do ostatnich drzwi w korytarzu, które wyglądały jak lustro. Właściwie Angela z początku była święcie przekonana, że to co się przed nią znajdowało, było właśnie lustrem. A jednak nie.
- Aby przejść na drugą stronę musisz... wejść do środka. Dosłownie.- wytłumaczył Lucyfer. Po chwili dotknął ręką zwierciadła i wepchnął ją do środka. Tafla szkła pochłonęła resztę jego ciała i w ciągu kilku sekund, diabeł znajdował się już „po drugiej stronie”.
Dziewczyna nie mogła uwierzyć w to co przed chwilą ujrzała. Człowiek wchodzący w lustro- doprawdy niesamowity widok. Choć jakby się tak zastanowić to Lucyfer nie był człowiekiem. Był diabłem, a ona znajdowała się w Piekle. Tam wszystko było możliwe. Nawet fruwające jednorożce, choć one były raczej bardziej prawdopodobne w Niebie.
- Teraz ty.- powiedział nagle Azazel popychając delikatnie Angele bliżej lustra.- Nie bój się. Po prostu wyobraź sobie jakbyś... wsadzała rękę w tort.
„ Jakbyś wsadzała rękę w tort” powtórzyła w myślach dziewczyna, patrząc na szkło. Nie zastanawiając się dłużej zbliżyła rękę do lustra i „wepchnęła” ją tak jak to zrobił Lucyfer. Reszta nie była problemem. Tafla sama ją pochłonęła, przekazując jej uczucie nieprzemierzonej rozkoszy. Nigdy czegoś takiego nie odczuła. Niesamowite.
Chwilę później przez szkło przeszedł również Azazel, a na jego twarzy ponownie pojawił się tajemniczy uśmieszek. Jakby coś od pewnego czasu knuł.

Angela rozejrzała się po pomieszczeniu do którego trafiła. Było wyjątkowe i przerażające jednocześnie. Nie było w nim żadnych mebli, co było już jednym pretekstem do obaw. Kolejnym były ściany. Z jednej strony wyglądały jakby były szare, jednak po dłuższym przyglądaniu się można było stwierdzić, że były przezroczyste. Co jakiś czas po ich „drugiej stronie” pojawiała się jakaś ręka która pozostawiała swój odcisk na powierzchni ściany. Było również słychać wściekłe krzyki, zupełnie jakby coś tam niesamowicie cierpiało. Czyżby potępieni?
- Azazelu czy ty serio uważasz to miejsce za odpowiednie do tej rozmowy?- zapytał Lucyfer, siadając na podłodze i opierając się o jedną z przerażających ścian. Zupełnie nie zwrócił  uwagi na to co się tam działo. Może tego nie widział?
- Oczywiście, a czemu nie? Chyba się nie boisz?- odpowiedział piękny diabeł, znowu odkrywając swój tajemniczy uśmieszek.
- Gdzie my właściwie jesteśmy?- zapytała Angela, nadal z niepokojem patrząc na, coraz częściej pojawiające się, ręce.
- W obserwatorium.- powiedział obojętnie Lucyfer, oglądając swoje paznokcie.
- Obserwatorium czego...?
- Tortur. – dopowiedział Azazel, a jego oczy rozbłysły.- Po drugiej stronie potępieni przechodzą najgorsze, najbardziej brutalne tortury o jakich ci się nawet nie śniło. Pomyśl sobie. Wszystkie narzędzia jakie używali średniowieczni kaci, znajdują się tam. I wiele innych maszyn. Jeżeli chcesz mogę cię zaprowadzić tam, abyś przyjrzała się temu z bliska...
- Azazel! Przestań gadać takie brednie, bo wyjdziesz na niezrównoważonego psychopatę. A podobno lubisz trzymać klasę. – krzyknął czerwono włosy diabeł, podnosząc się z podłogi i ruszając w kierunku Azazela.
- Przepraszam cię Angelo, nie wiem co we mnie wstąpiło. Wybaczysz mi to karygodne zachowanie?
- T-tak- odpowiedziała dziewczyna i wzięła głęboki oddech, przywracając twarzy odpowiedni kolor. Nie mogła pokazać tego jak bardzo była w tej chwili przerażona.
- A teraz przejdźmy do rzeczy. Będziemy musieli powiedzieć ci o sprawach, które mogą cię zszokować lub trochę rozdrażnić. Ale proszę nie denerwuj się. My nie mieliśmy na nic wpływy. W każdym razie w większości.- zaczął Lucyfer, ponownie siadając na podłodze. Angela zrobiła to samo. Azazel natomiast dalej stał, opierając się delikatnie o jedną ze ścian.
- A więc jak już się zdążyłaś przekonać, znajdujesz się w Piekle. Jednak nie jako potępiona...  Niedługo staniesz się diablicą.
- Słucham?- zapytała dziewczyna, jakby była przekonana że to co przed chwilą oświadczył diabeł było jedynie przejęzyczeniem.
- Diablicą. Jedną z nas. Nie będzie cię czekać żadna kara, mimo tak wielu grzechów jakie popełniłaś. Jesteś wyjątkowa, Angelo. Jedyna w swoim rodzaju. Nikt nie miał pojęcia, że staniesz się aż tak... wartościowa. Taka się urodziłaś. Posiadałaś Znamię.
- Co?
- Pokaż mi swoją dłoń.- poprosił Lucyfer łagodnie. Angela wahała się chwilę, lecz w końcu wykonała polecenie. Na wierzchniej stronie jej dłoni pojawił się znak. Pentagram. Mienił się fioletową poświatą, która niesamowicie hipnotyzowała. Wręcz rozpraszała swoim światłem.- To co widzisz jest oznaką tego, że od zawsze należałaś do Piekieł. Że Przeznaczenie wyznaczyło ci taki właśnie los. Lecz twoi rodzice nie mieli o tym pojęcia, kiedy podpisali ze mną umowę.
- Jaką umowę?
- Lucyfer!- syknął tym razem Azazel, widocznie załamany głupotą swojego „wspólnika”.
- Ups! Nie chciałem...
- Jaką umowę?!- przerwała widocznie poirytowana dziewczyna. Jej zielone oczy, przewiercały na wylot diabła, tak że poczuł się niezręcznie. A to nie często zdarzała się takim... stworzeniom jak on.
- No dobrze, powiem ci. Tylko zachowaj spokój, dobrze? No więc zanim się urodziłaś twoi rodzice zawarli ze mną pakt, w którym miałem za zadanie cię chronić aż do czasu kiedy imię twojej rodziny nie zostanie dostatecznie oczyszczone. Miałem podarować ci specjalne zdolności, dzięki którym będziesz mogła zabijać i stać się najlepszą z najlepszych. W zamian mogłem przejąć ich dusze po śmierci. Twoją też. Wtedy nie wiedziałem że posiadasz ten znak. Ale o tym później. W każdym razie Żniwiarze nieco za wcześnie ustalili twoją datę śmierci, a ja nie zdążyłem doprowadzić do końca umowy. Ty umarłaś, a ja straciłem trzy cenne dusze... Pech...
- Lucyfer. Kontynuuj.- powiedział twardo Azazel.
- Ach no tak. No więc regulamin mówił: „Dusza osoby, której kontrakt z diabłem został zerwany, trafia do piekła i staje się jedną z Upadłych.” Dlatego spadł na ciebie taki los.
- Czyli... zostanę diablicą?
- Tak. Jesteś gotowa, Angelo?- zapytał Azazel, wyciągając dłoń w stronę dziewczyny i pomagając jej wstać. Kiedy znalazła się przy nim, zbliżył się do jej ucha i szepnął.- Czyż to nie dziwne, że tak mroczna osoba jak ty, nosi imię iście anielskie?




Tak jak obiecałam, 2 rozdział Wam przedstawiam :D 
Cieszę się, że tylu osobom to się podoba, a to oznacza, że warto kontynuować tą historię ;) Następny rozdział przewiduję, że pojwi się jakoś w przyszły czwartek. Nowy rok szkolny lada chwila się zacznie, a to oznacza znacznie mniej czasu na pisanie. Ale spokojnie, nie opuszcze bloga, ani nie będę go "olewać". 
Zapraszam do komentowania :D

niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 1

"[...] najciemniej jest tuż przed wschodem słońca."
Autor Nieznany


Obudziła się w miękkim łóżku, otoczona najróżniejszymi poduszkami.  Otworzyła powoli oczy, rozglądając się z pełnym zaciekawieniem, dookoła siebie.
Znajdowała się w sporych rozmiarów pokoju, pomalowanym czerwona farbą. Przed nią znajdowało się duże lustro, pokrywające większość ściany, ozdobione złotą ramą.  Obok niego stała ogromna, czarna szafa, wypełniona aż po brzegi ubraniami.  Natomiast drewniana podłoga wyłożona była puszystym dywanem. Dziewczyna spojrzała w górę, i ujrzała ciemny baldachim.
Teraz musiała chwilę pomyśleć. Pomieszczenie w którym się obecnie znajdowała, było jej zupełnie nieznane. Wręcz dziwiła ją,  jej obecność tutaj. Co więcej- nic nie pamiętała, jakby ktoś wymazał jej wspomnienia z wczorajszego dnia.
- Czyżbym za dużo wypiła? A może....- powiedziała do siebie, szybko patrząc pod ciepłą kołdrę.- Ufff... Ubrania są na swoim miejscu.

Nagle dziewczyna usłyszała kroki dochodzące z innego pokoju. Parę sekund później, bez żadnego pukania, do pomieszczenia wszedł jakiś obcy mężczyzna. Był bardzo wysoki, miał długie, czerwone włosy, a ubrany był w  czarny, dobrze dopasowany, garnitur. Do tego, jego głowę ozdabiał czarny cylinder.
Kobieta raptownie wstała z łóżka, zahaczając przy tym nogą o mały stolik nocny, znajdujący się obok niej. Głośno syknęła z bólu, łapiąc się za zranione miejsce. Rana powstała przez uderzenie, dziwnym trafem, zniknęła. Prawie od razu.
- Co się dzieje? – zapytała dziewczyna, patrząc ze zdziwieniem na swoją nogę.- Jak to możliwe....
- Oh to nic takiego. Z pewnością się do tego przyzwyczaisz .- powiedział nieznajomy, a jego ciemne jak noc oczy, zaiskrzyły jasnymi światełkami. Wyglądały zupełnie jak gwiazdy, na bezchmurnym, wieczornym niebie.
- Kim ty jesteś?!
- Ach, no tak, gdzie moje maniery. Mam na imię Lucyfer, milady.- powiedział, kłaniając się przed dziewczyną i zdejmując kapelusz. Z jego czerwonych włosów wystawały ciemne, małe rogi.
- Lucyfer?- zapytała kobieta, patrząc ze zdziwieniem na mężczyznę. To nie było możliwe... On był...- Diabłem... Jesteś diabłem, prawda?
- Owszem kochanie, pierwszym wśród Upadłych.- powiedział, uśmiechając się do dziewczyny i odsłaniając przy tym swoje dwa małe i idealnie białe kły.
- Ale co robisz na Ziemi?
- Na Ziemi? Kochanie, ty chyba nie zdajesz sobie sprawy gdzie się obecnie znajdujesz. Jesteśmy w Piekle.
Na to słowa, dziewczyna otworzyła szerzej oczy. W Piekle?  Pomyślała, błędnie wodząc wzrokiem po pokoju.
- Czyli to oznacza, że umarłam?- zapytała, nadal nie patrząc na diabła.
- Najwyraźniej, tak. Ubierz się w coś ładnego, to ci o tym opowiem. Czekam w kuchni.- odpowiedział Lucyfer, po czym wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Dziewczyna została sama, ze swoimi myślami. A ich w tej chwili, było aż nad to.  Usilnie starała sobie przypomnieć, co działo się wczorajszego dnia, co poszło nie tak. Czy wykonywała kolejne zlecenie? Czy ktoś jej w tym przeszkodził? Na te pytania nie mogła sobie odpowiedzieć. Ale z drugiej strony, nie mogła znieść tej niewiedzy, tej niepewności, która narastała z każdą minutą, coraz bardziej.
W końcu, kobieta podeszła do szafy, w celu wybrania jakiegoś dobrego ubrania- w końcu taka była prośba diabła. Kiedy otworzyła drzwi garderoby, zdziwienie jakie przeżyła wcześniej, jeszcze bardziej urosło. Przed nią widniała szafa, przepełniona wręcz po brzegi, najdroższymi i najbardziej ekskluzywnymi ubraniami, jakie dziewczyna kiedykolwiek mogła ujrzeć na oczy. Większość z nich była w ciemnej tonacji, a zdecydowanie przeważały rzeczy czerwone i czarne. Wreszcie jej uwagę przykuła krótka, czarna sukienka na ramiączka, z odkrytymi plecami. Miała w sobie i prostotę, i elegancję. Do niej dobrała granatowe koturny, na pasek.
Dziewczyna podeszła do lustra, uważnie przyglądając się swojemu odbiciu. Ujrzała wysoką kobietę, o bardzo szczupłej sylwetce, którą większość osób uznała by za wręcz za wychudłą. Jej długie, czarne włosy, opadały swobodnie na bladą, smukłą twarz, której głównym atutem były wystające kości policzkowe. No i oczywiście oczy. Ta tajemnicza zieleń, przypominająca las po deszczu, idealnie współgrała z jej mrocznym typem urody. Aby jeszcze bardziej podkreślić ten kolor, zawsze nakładała na powieki ciemny makijaż.
Dziewczyna nie była brzydka, można by się wręcz pokusić o stwierdzenie, że tak ładnych twarzy nie spotyka się na co dzień. Jednakże jej aż chorobliwa szczupłość nadawała wrażenie ciągłego zmęczenia i braku siły. Oczywiście nie ma bardziej mylnego przypuszczenia. Ta drobna osóbka bez najmniejszego problemu pokonywała, dwa razy cięższego od siebie, mężczyznę. Ale mimo to  lubiła te bezmyślne stereotypy, bo wyjątkowo ułatwiały jej zabicie ofiary. Któż w końcu osądził by tak markotną dziewczynę o taką siłę? Nikt. I to sprawiło że stała się najlepsza.

Kobieta w końcu odeszła od lustra i wyszła z pokoju, zmierzając w stronę kuchni.
Na jednym z obracanych stołków siedział Lucyfer, bawiąc się owocami. Żonglował nimi, podrzucał je i robił z nimi wszystko co się tylko dało . Zupełnie jak nieświadome niczego, dziecko.
Nagle jednak odłożył wszystko na blat obok niego, i raptownie obrócił się w stronę dziewczyny. Spojrzał na całe jej ciało, przewiercając ją wzrokiem, od góry do dołu.
- A więc o czym chciałeś ze mną porozmawiać?- zapytała się w końcu, starając  jakoś wyrwać diabła z transu w jaki wpadł.
- Ach no tak. Usiądź, kochanie. To długa i nieco skomplikowana historia.- odpowiedział wskazując krzesło na przeciwko siebie. Dziewczyna posłusznie zajęła miejsce i wlepiła zniecierpliwiony wzrok w oczy Lucyfera. Ten jeszcze chwilę pomyślał nad tym jak  dobrze rozpocząć swoją przemowę, aż w końcu zaczął.
- No więc jak już zapewne wiesz, umarłaś. Nie, nie pytaj mnie o przyczynę swojego zgonu, ja nie mogę ci o tym mówić. Od tego są Żniwiarze, to ich sprawa. Ale nie o tym chciałem ci powiedzieć. Chodzi mi o to, że...- przerwał, drapiąc się po głowie. Wyraźnie widać było, że nie miał pojęcia jak dobrze ująć to co miał do przekazania.- A może inaczej. O ile się nie mylę, byłaś jedną z najlepszych zabójczyni na świecie, prawda?
Dziewczyna milczała. Nie była dumna z tego co robiła, jednak nie miała wyboru. Pewne znaczące rzeczy zmusiły ją do takiego życia. Groźby oraz widmo śmierci wiszące nad nią od samego urodzenia, sprawiło że zabijała. Ofiarami byli więźniowie, osoby zupełnie bezbronne a nawet Bogu Ducha winne dzieci- wszyscy zginęli, na zlecenie Ich. Tych popaprańców. Oni grozili jej rodzinie, oni pozbawili jej rodziny. Zabrali wszystko co kiedykolwiek było dla niej w jakiś sposób ważne. Zabrali jej wolność.
Pamiętała każdą swoją ofiarę. Jej wygląd, nawet nieco charakter. Ale była jedna rzecz która każdej nocy wybudzała ją z błogiego snu. Krzyk. Krzyk mordowanej osoby, jej wyraz twarzy podczas umierania. Te ciche modlitwy i nie wysłuchane błagania- to wszystko dręczyło ją zawzięcie przez kilkanaście lat. I bała się. Bała się, że to będzie trwało dalej, przez resztę wieczności, a tego by nie wytrzymała.
- Byłam najlepsza.- odpowiedziała w końcu, patrząc niepewnie na czerwono włosego diabła.
- Oj wiem o tym, kotku. Nie miałaś ze sobą równych. Obserwowałem cię przez wiele lat. Jeżeli pamięć mnie nie myli, to zaczęłaś już w wieku dziesięciu lat.  Taka młoda, a już zabijająca z wprawą profesjonalisty. Niesamowite. Patrzyłem z boku, jak skradałaś się do swojej ofiary, jak odgrywałaś  scenkę. Oh! Cóż to było za przedstawienie, godne najlepszego aktora. Winszuję!- diabeł skinął głową, obdarzając dziewczynę zawadiackim uśmiechem. Typowy cwaniaczek. Jednak mimo tak nieciekawej cechy było w nim coś innego, przyciągającego.
- No cóż, ale potem dorosłaś, a twoje sposoby na zabicie stawały się coraz bardziej kreatywne. Czasami nawet brutalne!- kontynuował.- W zaledwie pięć lat stałaś się najlepszą zabójczynią na świecie. Sokole oko, niezawodny cel, uszy słyszące każdy, nawet najmniejszy, szelest. Zdolności godne pochwały. Znałem powody dla których zabijałaś. Sam byłem światkiem momentu w którym Ich zabito. W którym z zimną krwią pozbawiono życia Twoich ukochanych rodziców.

W tym momencie przerwał, czekając niecierpliwie na jakąkolwiek reakcje ze strony dziewczyny. A ona nic, żadnych emocji. Przez tyle lat nauczyła się skutecznie je wyłączać, doszczętnie wyrzekając się wspomnień związanych z Nimi. Wiele osób twierdziło że to system obrony, próba poradzenia sobie z faktem że Ich już nie ma, że zginęli. Ale to nie tak. Ona nie mogła się rozpraszać niepotrzebnymi myślami o tym że została sama. Miała wytyczony cel. Zabijała tak długo i tak wielu, aż w końcu będzie mogła uśpić czujność zleceniodawców. Aż w końcu będą mieli świadomość tego, że jest najlepsza i że może mieć przerwę. A wtedy ona zaatakuje. Dokona należytej zemsty na tych którzy zabrali jej wszystko. W głowie rodziło jej się wiele pomysłów na to jak by ich ukarać. Najpierw pozbawić ich rodziny. Tak, to boli najbardziej. Doprowadzając ich do skraju wytrzymałości psychicznej, zacząć działać. Czy powolne odcinanie każdego członka, jest odpowiednio bolesne? Czy to odpowiednia kara, czy dzięki temu odpokutują za wszystko co jej zrobili i za wszystkich którzy z ich zlecenia zginęli? Nie. Prawdziwe Piekło czeka ich tutaj. W Krainie Potępionego. Ładna nazwa, taka majestatyczna.
Dziewczyna otrząsnęła się z przemyśleń. Nie mogła się już zemścić. Ona nie żyła. Wszystko było stracone.
- Dobrze się czujesz?- zapytał w końcu Lucyfer, zauważając że kobieta się nie odzywa, a do tego na jej twarzy pojawiała się coraz większa wściekłość.
- Tak. Chyba tak.- odpowiedziała, przecierając mokre od potu, czoło.- Co chciałeś mi powiedzieć? Bo ja nadal nie rozumiem dlaczego tutaj jestem.
- Wiesz... Chyba wyjaśnię ci to dopiero na miejscu.
- Na miejscu?
- No wiesz. W Naszym Królestwie.





Dobrze, w końcu doczekaliście się opublikowania rozdziału 1. Bardzo cieszy mnie fakt, że wielu osobom się podobał już sam Prolog.
Muszę ostrzec, że rozdziałów nie będzę publikować co 3 dni, lecz co 5. Mam mały zapas napisanych rozdziałów i niezbyt dopisującą wenę, tak więc proszę o zrozumienie i nie naciskanie na mnie- z pewnością nie będę Was przetrrzymywała dwa tygodnie.
Następnego rozdziału możecie się spodziewać w czwartek/piątek.
Bardzo proszę o szczerą opinię na temat 1 rozdziału. 
Dziękuję.




czwartek, 22 sierpnia 2013

Prolog

„Śmierć nie czyni cię smutnym - czyni cię pustym. To właśnie jest w niej złe. Wszystkie twoje zaklęcia i nadzieje, i śmieszne nawyki znikają pędem w wielkiej, czarnej dziurze i nagle zdajesz sobie sprawę, że odeszły, bo, równie nieoczekiwanie, niczego już nie ma w środku.”
Autor Nieznany



Śmierć.
Co to słowo, tak naprawdę oznacza? Koniec, wstąpienie w ciemności i mrok? Nie. Śmierć jest tylko początkiem nowego życia, gotującego nam nowe niespodzianki. Jest dla nas szansą na zbawienie, na spotkanie z Nim.
Albo na potępienie.

Potępienie. Jedno słowo, wywołujące tak wiele negatywnych uczuć. Już poczułeś ten dreszcz na swoich plecach? Już objawił Ci się obraz ognia, demonów i ciemności? Wiecznych męczarni?
Otóż wielu z Was spotka właśnie taki los. Śmierć przyniesie za sobą cierpienie jakiego nawet na Ziemi doznać nie mogłeś. Po raz pierwszy odpokutujesz za swoje grzechy.

Ona jednak była inna. Niewątpliwie zasłużyła na Piekło. Seryjna zabójczyni, najlepsza w swoim fachu. Tak wielu niewinnych ludzi ma na sumieniu, a niektórzy do dnia dzisiejszego objawiają jej się w koszmarach. Objawiali się, w każdym razie.
Teraz przed jej oczami widnieje tylko ciemność i nieprzenikniony mrok, ogarniający ją z każdej strony. Wśród czarnych oparów, widoczne jest bardzo niewyraźne światełko. Z każdą chwilą staje się coraz większe i większe.
 W końcu pojawił się Ten, którego się tak bardzo boicie.
 Diabeł, w swojej najczystszej postaci.

Uśmiechnął się do dziewczyny, a jego iskrzące kły, zabłyszczały w mroku. Złapał ją delikatnie za rękę, uważając na to aby nie zranić tak kruchej istoty.
Tylko dlaczego?
Dlaczego nie rozdrobni jej w pył? Dlaczego nie porwie jej duszy na drobne kawałki?
Otóż nie może.
Bo to ona
 jest jego królową .





Wstęp

Witam wszystkich, którzy jakimś trafem trafili na mojego nowego bloga. Założyłam go już troszkę wcześniej, jednak do tego czasu widniał pusty i bez życia. Teraz zamierzam prowadzić go skrupulatnie.
Może niektóre osoby kojarzą mnie, bo czytały mojego drugiego bloga o bogu kłamstwa Lokim (Link do bloga). To opowiadanie, jednak bardzo różni sie od tego które dotychczas publikowałam.

Historia poświęcona jest przede wszystkim trzem krainom: Piekłu, Niebu i Ziemi. Główna bohaterka trafia do pierwszej z nich i tam jej los się zaczyna. Niestety mówiąc więcej, zdradzę część fabuły, a tego bym nie chciała. Tak więc zapraszam wszystkich do czytania i mam ogromną nadzieję, że Wam sie spodoba.

A teraz,
INFORMACJE DLA CZYTAJACYCH:

1. Nie wolno przeklinać w komentarzach, ani używać gróźb. Jeżeli chcesz wyrazić swoją opinię, wyraź ją kulturalnie.
2. Jeżeli trafiłeś/as na mojego bloga i chcesz w komentarzach promować swoje wypociny, najpierw przeczytaj moje. Każdy rodzaj beszczelnego Spamu bedę ignorowała.
3. Jeżeli mnie krytykujesz, uzasadnij to. Nie chciałabym czytać bezsensownych zdań na temat tego jaka to jestem beznadziejna i nie mieć w tym żadnego sensownego uzasadnienia. Jeżeli chcesz coś takiego napisać- odpuść sobie.
4. To opowiadanie jest wyłącznie mojego autorstwa i każdy rodzaj "kopiowania" treści będzie surowo ukarany.
5. W opowiadaniu moga zostać poruszone tematy religijne oraz nie tylko. Jeżeli jakaś osoba jest bardzo wrażliwa na tego typu rzeczy, bardzo proszę, aby nie pisala mi swoich pretensji w komentarzach, tylko po prostu opuściła bloga.
6. Posty bedę się starać wstawiać regularnie, jednakże bardzo prawdopodobne, że bedą sie pojawiać max. 1 raz w tygodniu. Posiadam dwa działające blogi i trudno mi będzie pogodzić pisanie nowych rozdziałów do oby dwóch, ze szkołą i innymi zajęciami. Także proszę o wyrozumiałość, jeżeli termin wstawienia się troche przesunie.

Ode mnie to tyle, zapraszam do czytania Prologu

Mrs. Darkness